Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/779

Ta strona została przepisana.

został stojąc i zdawał się chcieć przemawiać, jak poprzedni mówca.
— Z tem wszystkiem, rzekł pan Jackal, zastanawiając się nadal nad tem, co mogło znaczyć to dziwne zbiegowisko, może to są niewinni starzy wojskowi, którzy żyją tu od roku 1815, i nie wiedzą o śmierci swego cesarza... Byłoby doprawdy niemiłosiernie udzielić im tę wiadomość. Jaka szkoda, że nie mogę bliżej być przytomny rozmowie, która musi być bardzo malowniczą, jeżeli, jak mniemam, mieszkają w tej okolicy od jakich dwunastu lat! Nagle myśl jedna błysła w głowie Jackala. Ale, rzekł, czemużbym nie miał usłyszeć tego, co powie mówca? Potem zwracając głowę do góry: Czy wy tam silnie trzymacie? zawołał.
— O! nie ma obawy, panie Jackal!
— To spuśćcież mnie ze dwie stopy.
Rozkaz wykonano natychmiast.
Wtedy dzięki swej lasce którą mógł dotykać do ścian studni, pan Jackal nadał sznurowi ruch oscylacyjny, podobny ruchowi wahadła zegarowego, który doszedłszy do pewnego punktu, dozwolił mu dostać się do szpary w ścianie, zaczepić się o kamień i stanąć na tym samym poziomie, jak ci, których chciał podejść tajemnice.
Stanąwszy na gruncie stałym, odpiął pas, i wychylając się ku studni, w której znowu sznur wisiał:
— Stójcie tam, dzieci! zawołał do swych argusów, i nie ruszajcie się, dopóki wam nie powiem.
Potem, krokiem lekkim, jak krok zwierzęcia, którego nazwisko zbliżało się do jego nazwiska, pan Jackal zbliżył się ku rozdrożu, w którem odbywało się zebranie napoleońskie.

IX.
123 i 124. Rozdziały w których pan Jackal zaczyna pojmować, że to on się myli i że cesarz nie umarł.

Widok tego podziemia nie obszedł się bez narażenia, pana Jackala na pewne wstrząśnienie, nad którem nie mógł zapanować.
Pan Jackal, powiedzieliśmy, był odważny i w niejednej już okoliczności czytelnik mógł odwagę jego ocenić.