on w doskonaleni zdrowiu, ale nosi na czole ślady męczeństwa, które cierpi od tylu lat!
Spiskowi zdawali się podwajać uwagi; co się tyczy pana Jackala, ten już nie oddychał wcale.
— W jednym z czworoboków tych podziemi, prawił dalej mówca, zebrany jest skład centralny. Proszę was, ażebyście natychmiast wydelegowali deputowanego, by uwiadomił o naszych zamiarach. Dzień, godzina, minuta opóźnienia, może wszystko zepsuć! Przed tygodniem, według wszelkiego prawdopodobieństwa, pan Sarranti będzie w Paryżu. Przyjmijcież więc spiesznie postanowienie: przyszłość Francji, przyszłość świata, zależy od tego postanowienia, ponieważ każden z nas przedstawia pewien skład, a każdy skład tysiące ludzi.
— Do licha! do licha! rzekł pan Jackal, ależ te katakumby, to istna kopalnia węgli! Wyznaję, że chętniebym się dowiedział, co tam prawić będą w komitecie centalnym, ale jak to zrobić? Pan Jackal rzucił okiem naokoło siebie. Miejscowość, jeśli niebardzo przewiewna, jest przynajmniej obszerna... Ani słowa! wybrali sobie wcale przyjemny kącik, spokojny, ustronny! A ja ich miałem za warjatów!... Aha! siadają: zdaje mi się, że przyjęli jakieś postanowienie.
Pan Jackal wsłuchał się tak głęboko, iż zdawał się równie nieruchomym, jak granitowy filar, o który się opierał.
Ten, który przemawiał nasamprzód, ten którego pan Jackal nie słyszał, a który siedząc na wzniesionym kamieniu zdawał się być przewodniczącym w zgromadzeniu, co dziwnym przypadkiem wpadło w oczy inspektora policji, ten pozostał sam jeden na nogach i dając znak mówcy, ażeby się zbliżył, rzekł półgłosem kilka słów, których z wielkim swym żalem pan Jackal dosłyszeć nie mógł. Ale ruch, jaki niebawem powstał w zgromadzeniu, wydal mu znaczenie tych słów. Jakoż mówca podziękowawszy braciom skinieniem głowy, co znaczyło, że mu powierzono jakąś ważną sprawę, wziął pochodnię i skierował się ku pewnej grocie, gdzie niebawem zniknął, przy wzrastającej rozpaczy pana Jackala.
To jednak jego odejście łatwo było sobie wytłómaczyć, a pan Jackal zbyt dobrze znając obyczaje węglarstwa, zrozumiał, że mówca mianowany został deputowanym do składa centralnego.
Ale ponieważ nasi czytelnicy nie są może tak obeznani,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/783
Ta strona została przepisana.