— Frymarczyć niepodległością dwudziestoletniego przyjaciela, ja, ja, Jackal, który ci aż dotąd okazywałem tyle zajęcia, że miałem zamiar nigdy cię z oczu nie tracić; tak, że kiedym cię stracił z oczu przed miesiącem, to ogarnęła mnie rozpacz!... ja, który uczyniłem wszystko, com mógł, ażeby osłodzić twoje rozmaite niewole; który wydobyłem cię z kłopotu...
— Ze studni, chcesz pan powiedzieć, łaskawy panie Jackal.
— Ja, który kazałem czuwać nad tobą z troskliwością iście braterską, mówił dalej inspektor policji nie zatrzymując się na koncepcie Gibassiera, i jabym miał nadużywać położenia, jak powiedziałeś tylko co kochany Gibassier, nadużywać położenia nieprzyjaciela w nieszczęściu? A! Gibassier, Gibassier! wyrządziłeś mi przykrość!
Pan Jackal, dobył z kieszeni czerwony fular, podniósł go do poziomu swej twarzy, nie dla otarcia łez, których źródła zdaje się wyschły tak, jak Manzanaresu, ale dla utarcia nosa z hałasem.
Płaczliwy ton, którym pan Jackal wyrzucał Gibassierowi niewdzięczność, wzruszył go. Odpowiedział też głosem bolejącym, z dokładnością intonacji, którejby mu pozazdrościł artysta dramatyczny:
— Jabym miał wątpić o pańskiej przyjaźni, dobry panie Jackal? jażbym miał puścić w niepamięć przysługi, jakie mi pan oddałeś?... Ależ gdybym zdolnym był do podobnej niewdzięczności, byłbym nędznym sceptykiem bez serca, zaprzeczyłbym rzeczom najświętszym, cnotom najwznioślejszym! Nie, dzięki Bogu, panie Jackal, kwitnie jeszcze w mem łonie ta niebiańska roślina, która zwie się przyjaźnią! Nie oskarżaj więc mnie pan, nie wysłuchawszy, bo jeżeli się pytam pod jakiemi warunkami mam odzyskać wolność, to nie tyle przez niedowierzanie względem pana,, proszę mi wierzyć, ile przez niedowierzanie względem samego siebie.
— No, otrzyj łzy i mów jaśniej, kochany Gibassier.
— A! odparł złoczyńca, jestem wielkim grzesznikiem, panie Jackal.
— E! czyż nie powiada Pismo, że i największy święty grzeszy siedm razy na dzień?
— Są dnie, w których ja grzeszę czternaście razy, panie Jackal!
— No, to byłbyś świętym tylko w połowie.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/793
Ta strona została przepisana.