Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/803

Ta strona została przepisana.

lepszem towarzystwem rozstać się trzeba; ale powinność przed przyjemnością, cnota przed przyjaźnią. Bądź zdrów, i szczęśliwego powodzenia!
Pan Jackal szybko opuścił Gibassiera. Przybywszy na plac Panny Marji, zastał tam karetę podróżną, zaprzężoną w cztery konie z dwoma pocztyljonami.
— Czy jesteś tam, Carmagnole? rzekł pan Jackal otwierając drzwiczki.
— Jestem.
— To zostań.
— Więc pan mnie zabiera do Wiednia?
— Nie, zostawię cię na drodze. Potem, zwracając się do Avoina: Onegdaj na ulicy św. Jakóba aresztowano biedaka, który ukradł bochenek chleba; trzeba mi go wsadzić osobno: za powrotem mam z nim do pomówienia. Odpowiada on na wezwanie anioła Gabrjela.
Następnie, rzuciwszy się do karety, wygodnie zasiadł się w głębi, podczas gdy Carmagnole skromnie czepiał się na przodzie.
— Na Belgję! rzekł do pocztyljona zamykając drzwi, sześć franków strzemiennego.
— Hej! czy słyszysz Jolibois? zawołał pocztyljon do towarzysza, sześć franków strzemiennego!
— Ale jechać żywo, rzekł pan Jackal wychylając głowę.
— Jak ogień, proszę waszej książęcej mości, rzekł pocztyljon wskakując na siodło. Hurra!
I kareta znikła w chwili gdy ukazywał się dzień.

XII.
Mina.

Opuśćmy pana Jackala i Carmagnola pędzących pocztą drogą do Niemiec, oddzielmy się od nich granicą Francji, a wróćmy do tego domu przy ulicy Zachodniej, przed którym widzieliśmy pewnego rana zatrzymujący się herbowy powóz księżniczki de Lamothe-Houdan.
Zróbmy jak ona: wejdźmy pod sklepienie bramy wjazdowej. Ale zamiast zatrzymać się tam, wejdźmy na trzecie piętro nowo zbudowanego domu, i stańmy przed drzwiami, wyrzeźbionemi w guście arabskim. Teraz, przystąpmy cicho jak przyjaciele, weźmy za klamkę nie stukając, a