Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/804

Ta strona została przepisana.

znajdziemy się na progu pracowni naszego dawnego znajomego Petrusa Herbel.
„W tej epoce, kiedy pracownia malarska z całym układem artystycznym, zastąpiła dawne surowo klasyczne, pracownia Petrusa mogła być wzięta za typ mieszkania Rafaela nowej szkoły.
Za wejściem, człowiek stawał zdziwiony, olśniony, zachwycony. Wszystkie zmysły drgały, bo wszystkie razem doznawały wrażeń. Słuch od dźwięków organu; węch od zapachu aloesu palącego się w tureckich naczyniach, wzrok od tysiąca rozmaitych przedmiotów pociągających na wszystkie strony. Kiedy oczy zdziwione, niespokojne na widok tylu różnych przedmiotów, szukały instrumentu wraz z muzykiem, którego melodyjne tony napełniały pokój falami harmonji, wtedy trafiały w zagłębienie okna o szybach różnobarwnych, którego framuga służyła za ramy organu.
Przy organie siedział młodzieniec mogący mieć około dwudziestu ośmiu lat, o twarzy bladej, rysach melancholijnych, który przesuwał palce po klawiszach, improwizując akordy pełne delikatnego uczucia, ale smutne głęboko.
Muzyk ten, z pozą mistrza Wolfganga, to nasz przyjaciel Justyn.
Od miesiąca przeszło wypytywał się wszystkich o swoją Minę, i mimo obietnic Salvatora, nie dowiedział się nic o niej. Teraz zdaje się oczekiwać z ułożeniem muzyki na wiersze, które pisze, a raczej tłomaczy drugi młody człowiek.
Tym drugim młodzieńcem, z twarzą ogorzałą, włosami kędzierzawemi, okiem inteligentnem, o wargach mięsistych i zmysłowych, jest nasz poeta Jan Robert.
Pozuje on i tłomaczy zarazem. Pozuje do obrazu Petrusa, a tłomaczy wiersze Getego.
Naprzeciw niego rozkoszna dziewczynka, zaledwie czternastoletnia, w jednym z tych fantastycznych strojów, które tak przywdziewać lubi, ze złocistemi cekinami na szyi i na czole, z czerwoną szarfą około kibici, w sukni w złociste kwiaty. Śliczne nóżki bose, czy aksamitne, zęby jak perły, a włosy hebanowe spadają jej do ziemi. To Róża w stroju Miny Getego.
Tańczy dla swego przyjaciela Wilhelma Meistera, ta-