Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/826

Ta strona została przepisana.

Rysy jego musiały przejąć Salvatora wielkiem zdziwieniem, gdyż obliczonym ruchem rąk i kolan rzucił się w tył i puszczając się szczytu, padł obok Brezyla, mówiąc:
— Loredan de Valgeneuse!
Następnie, po chwili milczenia i nieruchomości, której Brezyl zdawał się nic nie rozumieć:
— Po co u djabła, dodał, przyjechał tu mój kochany kuzynek?

Koniec tomu siódmego.