widział, co zasłyszał i w czem przyjmował udział, tak, jak my to czytelnikom już opowiedzieliśmy.
Kiedy Mina otwierała usta, by z kolei począć opowiadanie, Salvator zatrzymał ją ostatniem zalecaniem.
— Ńadewszystko, rzekł, droga narzeczono mojego Justyna, droga siostro mojej duszy, nie zapomnij o żadnym ze szczegółów twojego porwania; każda wiadomość jest ważną, pojmujesz to dobrze. Walczymy przeciw nieprzyjacielowi mającemu za sobą dwie rzeczy zapewniające bezkarność na świecie, bogactwo i władzę.
— O! bądź pan spokojny, odrzekła Mina, choćbym żyła sto lat, pamiętać będę wypadki tej strasznej nocy, tak jak pamiętałam je nazajutrz zrana, jak pamiętam dziś.
— Słucham.
— Przepędziłam cały wieczór z Zuzanną de Valgeneuse. Ona siedziała w fotelu w nogach mojego łóżka, ja, nieco cierpiąca, położyłam się okryta szlafroczkiem; mówiłyśmy o Justynie, czas schodził szybko. Usłyszałyśmy jedenastą. Zrobiłam uwagę Zuzannie, że jest już późno i że czas nam się rozłączyć. „Czy ci tak pilno spać? zapytała. Mnie, bo się wcale nie chce. Porozmawiajmy“. Jakoż, zdawała się wzburzoną, zgorączkowaną, przysłuchiwała się najmniejszemu szelestowi; spoglądała w okno, jak gdyby wzrok jej chciał przeniknąć przez podwójną firankę. Pytałam ją po kilka razy: Co ci jest? „Nic mi nie jest“, odpowiadała za każdym razem.
— Więc się nie omyliłem, przerwał Salvator.
— A o czem myślałeś, mój przyjacielu?
— O tem, że ona należy do spisku.
— I ja też rozważając później tę jej niespokojność, zaczęłam przypuszczać toż samo, rzekła Mina. Nareszcie o trzy kwadranse na dwunastą, podniosła się, mówiąc:
— Nie zamykaj drzwi od pokoju, moja Mino, jak nie będę mogła usnąć, co jest prawdopodobnem, powrócę do ciebie.
Ucałowała mnie i wyszła... Uczułam drganie jej ust, gdy dotykały mojego czoła.
— Pocałunek zdradziecki, usta Judaszowe! wyrzekł Salvator zcicha.
— I mnie także nie chciało się spać, ale chciałam być samą...
— By odczytać listy Justyna, prawda? rzekł Salvator.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/843
Ta strona została przepisana.