grabia de Valgeneuse, ojciec hrabiego, odziedziczył po swym starszym bracie, „zmarłym bezdzietnie“ dodał Salvator, kładąc szczególny nacisk na ostatnie dwa wyrazy.
— Tak, teraz kiedy myślę o tem, wydaje mi się to prawdopodobnem. Drzwi otwarły się przede mną prawie tak magicznie, jak inne. Byłam w wielkiej komnacie wybitej papierem, zastawionej sprzętem dębowym, która zdawała się bibljoteką z powodu mnóstwa książek ustawionych przy ścianach, rozłożonych na krzesłach, a nawet na ziemi.
— Tak, rzekł Salvator, to pracownia.
— „Chciej pani tu poczekać chwilkę, rzekł do mnie hrabia i nie obawiaj się niczego. Jesteś u mnie, to znaczy, że nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo. Za chwilę będę miał zaszczyt z panią się zobaczyć. Mam wydać kilka rozporządzeń, i wyjedziemy natychmiast. Jeżeli czego potrzeba, proszę zadzwonić: w sąsiednim pokoju jest pokojówka.“
I oddalił się nie czekając odpowiedzi, pewny, że jej nie otrzyma. Zaledwie pozostałam sama, przyszła mi myśl rzucić się oknem i rozbić głowę o bruk; ale jedyny w tym pokoju otwór prócz drzwi, był w suficie, czyli na piętnaście lub więcej stóp wysokości! Padłam na kolana i wzywałam Boga. Bóg nie odpowiedział mi jeszcze, tak jak teraz przez twoje usta: nie miałam innej pociechy, tylko wypłakać wszystkie łzy moje. W tej chwili przyszło mi na myśl napisać do Justyna. Papier znalazłam, ale zabrano pióro i atrament. Szczęściem leżał na stole zapomniany pugilares a w nim był ołówek. Wyrwałam go żywo i czemprędzej napisałam dwa wiersze. O jedną rzecz obawiałam się tylko: tak mało mówiłam Justynowi, że go kocham, iż mógł sądzić mnie winną! Co do niego napisałam, już dziś sama nie wiem.
— Ja wiem, rzekł Salvator.
— Wiesz?
— Wiem, bo byłem przy tem, kiedy odebrał list. Napisałaś do niego te kilka słów:
„Porywają mnie przemocą, uprowadzają... nie wiem dokąd!... Ratuj mnie, Justynie! Ratuj mnie, mój bracie! lub pomścij mnie, mój mężu!“
— Tylko jakiego użyłaś sposobu, ażeby mu doręczyć ten list, tego nie wiemy dobrze, i zdaje mi się, że pod tym względem Brocanta coś nam zataiła.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/847
Ta strona została przepisana.