— Powiem ci to w dwóch słowach, odrzekła Mina. Ledwiem położyła adres, usłyszałam stąpanie w sieni; ukryłam list na piersiach i czekałam. Ukazała się pokojówka i oddała się do mego rozporządzenia; niechciałam jej posług, odeszła. List był napisany, ale jak go przesłać? Położyłam przy adresie ponętę silnej nagrody, i liczyłam na Opatrzność... Usłyszałam znów stąpanie, i nateraz wszedł hrabia.
— „Czy gotową pani jesteś towarzyszeć mi?“ zapytał.
— Wiesz pan, że nie mogę postąpić inaczej, odpowiedziałam. I wstałam z miejsca.
— „Proszę,“ odezwał się zimno.
Zeszliśmy przez te same schody i znalazłam się na tym samym dziedzińcu. Przy schodach czekała kareta innego kształtu i barwy, niż ta, co nas przywiozła. Hrabia puścił mnie przodem, sam wszedł następnie. Brama otworzyła się znów, kareta ruszyła. Nie znam zgoła Paryża, tak, że nie mogę powiedzieć, jakiemi jechaliśmy ulicami. Wreszcie nie myślałam o niczem innem, jak tylko o przesłaniu tego listu Justynowi. Mogłam wprawdzie za pozór wziąć gorąco, spuścić szybę powozu, i rzucić list na ulicę, ale było błoto, i przechodnie mogli zdeptać go nie widząc. Co robić?... Zdaleka zobaczyłam światła, coś jakby migocące pochodnie, zdawało mi się, że to maski. Zażądałam, ażeby spuścić szybę; ale hrabia obawiając się zapewne, ażebym nie zawołała o pomoc, odmówił wyraźnie.
— Ależ ja się duszę, rzekłam.
— „Za chwilę, odpowiedział, mieć pani będziesz powietrze.“
Przejechaliśmy przez jakiś rynek, wstąpili w długi szereg wązkich i źle zabrukowanych ulic, na których konie potykały się co chwila. Zdala spostrzegłam drgające światełko, które zdawało się przytwierdzone do jakiegoś gzemsu, następnie zdawało mi się spostrzegać poruszający się kształt ludzki. Przeszło mi przez głowę, że to musi być pewno gałganiarz; w takim razie, jeżeli usłyszy spadający jaki przedmiot, podniesie go niezawodnie a zobaczywszy obiecaną nagrodę, zaniesie list podług adresu. Jak tu zrobić, ażeby usłyszał spadający list? Tymczasem kareta pędziła szybko, zbliżaliśmy się pod światło, spostrzegłam wyraźnie kobietę. „Dobrze! pomyślałam, ta kobieta chodzi upatrując czegoś po bruku; znajdzie mój list.“ Wydobyłam go, ale
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/848
Ta strona została przepisana.