nekina; ogromny żuk ozdobiony rozmaitemi postaciami kabalistycznemi, zawieszony u stropu i bujający się naprzeciw krokodyla, który otwartą paszczą zdawał się chcieć go połknąć; olbrzymi as pikowy, walczący z karłowatym asem karowym; wypchany wąż, obejmujący płetwami drzewo wiedzy dobrego i złego; kapucyn tekturowy, wskazujący zmianę pogody; klepsydra mierząca czas, ogromna trąba, zdająca się oczekiwać tylko ostatniej chwili, by zagrzmieć na sąd ostateczny; słowem cały rynsztunek kabalarski, czyli urzeczywistnienie marzenia, jakie Brocanta pieściła całe życie.
Wrona nawet miała swoją wieżycę w zakącie komnaty, a psy gniazda w beczkach.
Łóżko z baldachimem uzupełniało sypialnię.
Gabinet Babolina wyłożony był szarym papierem z łóżkiem Żelaznem, czystem, dwoma krzesełkami, stolikiem, szafką u dołu na ubranie i bieliznę, u góry mieszczącą ze czterdzieści książek.
Co się tyczy pokoiku na górze, to jest gabinetu Róży, było to poprostu arcydzieło, nadewszystko arcydzieło prostoty. Pokoik był mały jak dla lalki, cały wybity różową perską materją, w błękitne pasy; firanki i sprzęty podobnież. Porcelana nad kominkiem i na toalecie była błękitna; kobierzec błękitny jednostajny. Jedynym obrazem w tym pokoju był wielki złocisty medaljon: pastel ten przedstawiał portret nimfy Carity, podobniuteńki tak, że znający ją mogli krzyknąć z zadziwienia. Carita przywdziewająca strój wieszczki.
Wychodząc z fantastycznej komnaty Brocanty, a wchodząc do tego pokoiku, wesoło robiło się w duszy, tak jak kiedy ktoś spotyka się ze słońcem po wyjściu z katakumb.
Brocanta odeszła jak przyszła, to jest pędząc co tchu. Oznajmiła dobrą wieść Róży i Babolinowi i postanowiono nie nazajutrz, ale dziś jeszcze zająć dom czarodziejski.
Tak nazwano to nowe mieszkanie.
Wynajęto dorożkę, w którą włożono wszystko z czem przykro się było rozstawać.
Łatwo wyobrazić sobie osłupienie Babolina i Róży; radość tej ostatniej graniczyła z szałem, kiedy w szafie, której Brocanta dotąd nie uważała, gdyż była wycięta w murze, zobaczyła rozmaite szarfy greckie i arabskie, roz-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/858
Ta strona została przepisana.