Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/859

Ta strona została przepisana.

maite paski i zarzutki hiszpańskie, naszyjniki i szpilki do włosów.
Dla Róży, z jej instynktami, był to skarbiec skarbów, istna skrytka z „Tysiąca i jednej nocy“. A ten kobierzec, tak miękki i puszysty, po którym śmiało i swobodnie będzie mogła chodzić bosemi nóżkami!
Zamieszkali tam tegoż samego dnia i nikt z nich nawet Brocanta, nie żałował nory z ulicy Triperet.
Nazajutrz odwiedził ich Petrus. Przyszedł zobaczyć jak się mają nowi lokatorzy.
Wszyscy byli w upojeniu, nie wyłączając psów w beczkach i wrony na żerdzi.
Nie byli jednak bez obawy o to, czego Petrus zażąda w zamian za dobro uczynione w imieniu wieszczki Carity, było bowiem bardzo prawdopodobnem, że czegoś zażąda.
Petrus zażądał poprostu, ażeby Róża przyszła pozować do jego pracowni, czy to z Brocantą, czy z Babolinem, czy z obojgiem razem.
Róża, niebardzo wiedząc czego od niej żądają, przystała natychmiast. Brocanta prosiła o zwłokę do jutra, ażeby się kogoś poradzić.
Petrus pozostawił jej całą swobodą.
Tym, kogo stara miała się poradzić, był Salvator. To też w ślad za Petrusem puścił się Babolin na ulicę Żelazną, by dostać się do Salwatora i prosić go, kiedy będzie miał wolną chwilkę, ażeby przyszedł i zobaczył „dom czarodziejski“.
Salvator przybył tego samego dnia. Wyjawił on zdanie, że Róża może śmiało zgodzić się na żądanie Petrusa. Róża zawsze wydawała się Salwatorowi istotą natury wytwornej, był jakiś instynkt sztuki w tem uczuciu malowniczości, które rozwijała co chwila.
Mogła ona zyskać wiele na zetknięciu się z organizacjami jak Petrus, Jan Robert, Ludowik i Justyn, to jest: z malarstwem, poezją, nauką i muzyką.
Co do sposobu obchodzenia się z nią, Brocanta mogła być spokojną; Róża uważaną będzie za siostrę.
Salvator skłonił więc Brocantę, by nie trudziła drugi raz Petrusa, ale sama poszła do niego.
Nazajutrz o dziesiątej zrana, dziewczynka i stara zastukały do drzwi Petrusa.
Na widok cudownej pracowni, Róża znowu zaczęła wy-