dawać i to gorętsze jeszcze okrzyki radości i zdziwienia, niż te, jakie wydawała widząc pokój Brocanty i swój.
Nasamprzód, ze wszystkich stron i w rozmaitych strojach, portret nimfy Carity; następnie, tysiączne przedmioty, których nietylko użytku, ale nazwy nawet nie wiedziała. Trzeba jej było powiadać, jak się nazywa każda rzecz i do czego służy. Poznała jednak fortepian, położyła palce na klawiszach i wydobyła z nich kilka akordów dowodzących, że dawniej uczono ją pierwszych zasad muzyki. Ale natychmiast prawie, jakby przerażona jakiemś strasznem wspomnieniem, zamknęła fortepian i odeszła. Potem chciała zobaczyć Petrusa pracującego.
Malarz wziął się do pędzla.
Dziewczynka wydawała radosne okrzyki zdziwienia na widok przedmiotów, które podobało się Petrusowi odtwarzać pędzlem.
Artysta wtedy wytłómaczył jaśniej to, czego od niej zażądał.
Choćby wtedy Petrus nie prosił jej o pozwolenie zdjęcia pertretu, Róża błagałaby go sama.
Wszystko więc ułożono prędko.
Tegoż samego dnia jeszcze usiądzie Róża; a nazajutrz i dni następnych Petrus przysyłać będzie po nią i odsyłać powozem. Róża ma przybywać albo z Brocantą, albo z Babolinem.
Róża odnowiła znajomość z Janem Robertem i Justynem. Widziała ich już u Brocanty w dniu katastrofy.
Nazajutrz przyszła kolej na Ludowika.
Ludowik na proźbę Salvatora wybadał dziewczynkę z największą uwagą. Członki jej były wątłe, słabe, delikatne, ale żaden organ nie zagrożony. Nakreślił hygienę, do której Salvator kazał się zastosować Brocancie.
Po tygodniu, pod kierunkiem Justyna, Róża poznała wszystkie nuty i zaczynała grać na fortepianie łatwe urywki.
Prawda, że muzykę więcej sobie przypominała, niż się jej uczyła. Prócz tego umiała na pamięć kilka najpiękniejszych wyjątków Lamartina i Wiktora Hugo, których nauczył ją Jan Robert, a deklamowała je z zadziwiającą trafnością i ekspresją.
Nareszcie, co chwila dopominała się u Petrusa, ażeby ją uczył malować.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/860
Ta strona została przepisana.