myślał wziąć powóz; ale Salvator oznajmił mu, że nie może inaczej zobaczyć się z Miną jak między jedenastą a dwunastą w nocy, że przeto nie ma po co przybywać o trzy lub cztery godzin wcześniej.
Justyn zgodził się na uwagę Salvatora. Postanowił nie tylko iść pieszo, ale nawet tak się urządzić, ażeby nie stanąć pod parkiem prędzej jak o jedenastej.
Minąwszy miasto Salvator rozpoczął rozmowę. Wytłómaczył Justynowi w szczegółach najskrytsze tajemnice stowarzyszenia carbonarów; wyjawił mu układ cały, powiedział cel jego, dowiódł że wolnomularstwo bierze początek na tysiące lat przed Chrystusem w Świątyni Salamona; zrazu jako strumyk, petem jako potok, następnie jako rzeka, jezioro, ocean.
Justyn, słysząc człowieka w wieku i pozycji Salvatora, wykładającego dzieje społeczeństwa w sposób tak wyczerpujący, słuchał słów jego z takim szacunkiem, jakby słuchał nauki apostoła.
Istotnie, Salvator obdarzony rzadką zdolnością wymowy i kombinacji, bardzo prędko skreślił dzieje i stan obecny społeczeństwa, w krótkim czasie i niewielu słowach rozłożył i złożył dzieje moralne ludzkości.
Teorja Salvatora była prostą bardzo: głęboka miłość dla ludzkości bez różnicy stanu i plemienia, zupełne zniesienie granic, zjednoczenie rodu ludzkiego w jedną i tąż samą rodzinę; spełnienie słów Chrystusa, zalecające braterstwo.
W jego szerokim na społeczeństwo poglądzie, wszyscy ludzie byli synami jednego ojca i jednej matki.
Była w nim resztka szlachetności i prawości dawnych rycerzy idących na bój do Palestyny. Byłby chętnie oddał życie, jak oni, za tryumf swej wiary, i ręczył za przyszłość narodów z tą samą wzniosłością i w tych samych słowach, które zdawały się być przywilejem księdza Dominika.
Wreszcie, dwaj ci młodzieńcy, z których jeden, nie wiedząc o tem, miał tak wielki wpływ na życie drugiego, ksiądz i posłaniec, nie w jednem byli do siebie podobni: była w nich taż sama miłość ludzkości, toż samo braterstwo powszechne, tenże sam cel, do którego zmierzali obaj, chociaż szli różnemi drogami i wychodzili z dwóch przeciwnych punktów.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/874
Ta strona została przepisana.