— Przebacz mi pani, zawołał Petrus wstając z ziemi, jak tylko sługa drzwi zamknęła, ależ mąż pani...
— Nie powinien cię widzieć i nie zobaczy...
I zamknęła drzwi na zasuwkę, hrabia Rappt nie mógł wejść nie zastukawszy.
— Ale ja?...
— Ty powinieneś widzieć i słyszeć wszystko, co się tu dziać będzie, ażebyś kiedyś mógł dać świadectwo o tem, czem była poślubna noc hrabiego i hrabiny Rappt.
— Regino! rzekł Petrus, w głowie mi się miesza; nie rozumiem ciebie, bo nie domyślam się czego chcesz.
— Mój przyjacielu, odrzekła Regina, ufaj mi, że serce twe oszczędzać będę zarówno, jak teraz odwołuję się do twej prawości. Wejdź do tego buduaru; tam zamykam moje najdroższe kwiaty.
Młodzieniec jeszcze się wahał.
— Wejdź, nalegała Regina. Mrok, jakim okryte są me słowa, tajemniczość, jaką osłonięte będzie moje przeszłe życie, nieznośny przymus, w jakim zmuszeni bylibyśmy żyć jedno względem drugiego, gdybyś ty nie podzielał mej strasznej tajemnicy, wszystko nakazuje mi uczynić to, co czynię w tej chwili. O! straszna to historja, Petrusie! Ale nie sądź lekko, mój przyjacielu, nie potępiaj, nie wysłuchawszy, nie gardź wprzód, nim ocenisz.
— Nie, Regino, nie, ja nie chcę nic słyszeć; nie, ja wierzę w ciebie, kocham cię, szanuję... Nie, ja tam nie wejdę!
— Musisz, mój przyjacielu, a wreszcie już za późno, spotkałbyś go na drodze, przed tobą nie byłabym należycie usprawiedliwioną, a on powziąłby podejrzenie.
— Chcesz koniecznie, Regino?
— Błagam cię o to, Petrusie, a jeśli potrzeba, wymagam!...
— Niech się stanie podług twej woli, moja dobra królowo!
— Dziękuję ci! rzekła Regina, wyciągając rękę. A teraz, wejdź do mojej oranżerji, Petrusie... I podniosła portjerę. Siądź tam, pomiędzy kameliami, blisko drzwi, ażeby słyszeć wszystko. To moje ulubione miejsce, kiedy chcę pomarzyć. Kamelie, są to świetne i zarazem skromne kwiaty Japonii, którym najmilej żyć w półświetle; byłabym wołała urodzić się, żyć i umrzeć jak one!... Słyszę kroki; wejdź mój przyjacielu. Słuchaj i przebacz temu, co cierpiał! Petrus nie opierał się dłużej; wszedł do maleńkiej o-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/891
Ta strona została przepisana.