ranżerji, a Regina zapuściła za nim portjerę. W tej chwili kroki zatrzymały się przededrzwiami i po kilku sekundach namysłu zastukano. Potem głos hrabiego Rappta zapytał:
— Czy wolno wejść?
Regina zbladła, jak gdyby umrzeć miała; pot jednak zrosił jej czoło. Otarła twarz batystową chusteczką i odetchnęła. Następnie, śmiałym krokiem podeszła ku drzwiom, odsunęła zasuwkę i donośnym głosem:
— Wejdź, mój ojcze! wyrzekła.
Petrus zadrżał.
Hrabia Rappt zaś zbladł i cofnął się trzy kroki, słysząc to piorunujące przyzwanie.
— Co mówisz Regino? zawołał głosem, w którym przebijało się zdumienie dochodzące aż do trwogi.
— Mówię ci, że możesz wejść, „mój ojcze“, powtórzyła panna młoda głosem pewnym.
— O! szepnął Petrus, więc to prawdą jest, co mi stryj mówił!
Hrabia wszedł z głową schyloną. Nie czuł w sobie tyle bezczelnej siły, ażeby mógł spojrzeć w oczy Reginie.
— Wiem wszystko, mówiła dalej zimno Regina. Jakim cudem dowiedziałam się o tem, nie potrzebuję ci powiadać. Bóg snąć chciał nam obojgu oszczędzić straszliwej zbrodni, dając mi w ręce niezbity dowód związków twych, panie z moją...
Regina zatrzymała się, nie chcąc wypowiedzieć: „z moją matką“.
— Ja tu przyszedłem, bełkotał nędznik, którego Regina trzymała pod swoim wzrokiem, tylko, ażeby się z tobą zobaczyć, nic więcej. Chciałem ci wytłómaczyć moje wątpliwości, obawy, których wprawdzie nic nie usprawiedliwia.
Regina wyjęła z za stanika jeden list z tej korespondencji, którą widzieliśmy rozrzuconą u jej nóg; list ten odłożyła ona osobno nim resztę zamknęła w szufladce.
— Czy poznajesz, panie hrabio, ten list? zapytała. To ten sam, w którym żonie swego przyjaciela, opiekuna, zalecasz, ażeby czuwała nad twem dzieckiem?... Zamiast czy-