sięwzięciu, do kogoż się udaję? którąż kobietę uczynić chcę nie niewolniczą towarzyszką mojego bytu, nie służebną moich zachceń i woli, ale wspólniczką władzy? Ciebie, Regino. I oto w chwili, kiedy zbliżamy się do tego świetnego celu, ty zamiast wzbić się ze mną ponad słabostki ludzkie, ty rozpoczynasz brakiem zrozumienia tego, że dostąpić takich wyżyn nie można bez zdeptania pewnych przesądów! Ale nie na tem koniec: podkładasz mi pod nogi śmieszność, ten głupi kamyk, który czasami w głąb przepaści strąca podróżnego już sięgającego szczytu fortuny.
Regino! Regino! wyznaję, żem lepiej trzymał o tobie.
Regina słuchała hrabiego nie z mniejszym wstrętem, ale z istotniejszą uwagą. Dziwiła się, że ktoś może wynajdywać tłómaczenie, jakkolwiek liche, podobnego postępku; i nie wiem, czy mnie kto zrozumie, a raczej, czy zrozumie, zwłaszcza u kobiety, szerokość widowni jaką objąć mógł taki charakter. Była ona do pewnego stopnia ciekawą z punktu filozoficznego zobaczyć, jak daleko człowiek, czy to przez zły charakter, czy przez złe wychowanie zwrócony z prawej drogi, może zapuścić się w haniebną przepaść. Odpowiedziała więc spokojniej, niż się było można spodziewać:
— Tak, masz pan słuszność, jestem twoją uczenicą i wyznaję, że od najpierwszych lat odbierałam od pana najzgubniejsze rady. Pan tłumiłeś we mnie wszystkie rwania się duszy mej ku pięknu, wszystkie zapędy serca ku dobru, wszystkie sympatje mej wyobraźni ku rzeczom wzniosłym, chcąc zrobić ze mnie, teraz dopiero rozumiem dlaczego, swą powiernicę, wspólniczkę, współwinowajczynię, rodzaj podnóżka dla swej ambicji. Sceptycyzm twój, odwrotnie względem sceptycyzmu ewangelicznego oracza, który wyrywa kąkol gwoli dobrego ziarna, jął wyrywać najlepsze uczucia gwoli mniej dobrych, a mniej dobre na korzyść gorszych. Uczyłeś mnie chytrości, udawania, fałszu, a przyznaję, że nauka twoja była staranną, aż do drobiazgowości. Uczyłeś mnie, jakim sposobem patrząc z ukosa można widzieć ludzi nie spoglądając im w twarz; jakim sposobem można wydać się spokojną będąc wzburzoną, udać radość będąc smutną. Wtajemniczyłeś mnie pan we wszystkie szczegóły kłamstwa, w które wtajemniczyła ciebie pani de Tournelle, godna uczenica tych obłudników, co się krzyżem świętym zasłaniają. A kiedy nareszcie, po tak cią-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/897
Ta strona została przepisana.