Rappt, nasamprzód wszyscy moi przyjaciele... Nie troszczę się o śmieszność, jaką kto rzucić może na moje życie polityczne: wiadomo, co znaczą podobne napady, ale nie chcę, słyszysz Regino, nie chcę, ażeby moje życie prywatne, dotknięte było śmiesznością. Wiesz co powiedział jeden ze starożytnych dumnych mocarzy, którego nam podają za typ tego rodzaju: „Żona Cezara nie powinna być nawet podejrzewaną.“
— Przypuszczam nasamprzód, odpowiedziała ironicznie Regina, że pan nie masz pretensji być Cezarem nowożytnych czasów. Z drugiej strony, zważaj, że maksyma ta, której chętnie przyklaskuję kiedy stosuje się do zwyczajnych okoliczności życia, powiada: „Żona“ Cezara; rozumiesz pan? żona!
— E! pani, czemkolwiek dla mnie jesteś, lub nie jesteś, dla świata zawsze jesteś moją żoną.
— Tak, panie; ale w oczach Boga jestem twoją ofiarą i pozwól mi wychodzić z tego punktu widzenia.
— Na litość, pani, zejdźmy na ziemię!
— Zmuszasz mnie pan?
— Proszę.
— Dobrze, odrzekła Regina trzęsąc się cała; z żalem, oświadczam panu, wchodzę w te szczegóły. Pan masz kochankę...
— To fałsz! wykrzyknął hrabia Rappt, zerwawszy się na te słowa, jak dzikie zwierze ranione.
— Wróć pan do zimnej krwi. Nie pozwalam gniewać się przy mnie... Pan masz kochankę: mała, płowa, ma lat trzydzieści, jest przyjaciółką pani de Marande, nazywa się hrabina Gasc, mieszka na ulicy Bac, Nr. 18.
— Nie wiem, czy dużo pani wydajesz na swoją policję, ale to wiem, że choćby najmniej kosztowała, jeszcze kradnie pieniądze, które jej dajesz.
— Kobieta więc ta mieszka na ulicy Bac, Nr. 18, zimno kończyła Regina, bywasz pan u niej w poniedziałki, środy i piątki. Porównywałeś się tylko co do Cezara, który był uosobionem męstwem, niewiele co więcej kosztować cię będzie porównać się do Numy, który był uosobioną mądrością. Jestto twoja druga Egerja; pierwszą była pani margrabina de Tournelle, pańska matka... Nie potrzebuję ani dobrze, ani źle płacić za takie rzeczy, są one wiadome
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/900
Ta strona została przepisana.