Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/901

Ta strona została przepisana.

powszechnie: nie ma ani jednej gazety liberalnej, któraby nie mówiła tego od dwóch lat.
— To potwarz niedorzeczna; doprawdy, trudno mi zrozumieć, jak pani możesz się czynić echem nędznych paszkwilów.
— Dziękuję panu, nie zawadzi wiedzieć, jakie pan masz zdanie o dziennikach. Jak mi pan kiedy raczysz oświadczyć, że one mną się zajmują, odpowiem ci własnemi słowy.
Hrabia Rappt przygryzł usta; a potem żywo, jak gdyby znalazł argument niezbity:
— Ta jest różnica między panią i mną, rzekł, że ja wyraźnie zaprzeczam głupstwom, które mi przypisują, gdy pani sama przyznajesz się do czynionych ci zarzutów.
— Trudno! pan stawiłeś mnie w położeniu wyjątkowem, nie dziw się przeto, że staję się wyjątkiem. Tak, wielka między nami zachodzi różnica. Ja jestem szczerą, pan zniżasz się do kłamstwa; tylko, że kłamiesz bezpotrzebnie. Oddawna wiedziałam, czego się mam trzymać pod względem wszystkich szczegółów pańskiego życia, prócz jednej okoliczności strasznej, o której, niestety, dowiedziałam się zapóźno; bo świadoma jej, nigdybym przy ołtarzu nie wymówiła słów zobowiązujących. Mogłabym wyliczyć, prawie do ostatniego tysiąca franków, nietylko ile ta kobieta bierze od pana... nie chodzi mi o pieniądze, więc mi pan nie przerywaj, ale ona bierze od policji, gdyż godna ta wybranka pańska, która ci sprzedaje swe ciało, duszę przedała twoim nieprzyjaciołom. Ale pan stałeś się bogatym i ja upoważniam pana do wzięcia ile chcesz z mego posagu dla zakupienia pani de Gasc z ciałem i duszą.
— Pani!
— Tak, zgadzam się z panem, oddaliłam się od przedmiotu; uczyniłam to ze wstrętem, ale uczciwie. Dajmy już temu pokój. Dziękuję, żeś mi pan przypomniał, bo dowodzi to, że pan, który tak mało rzeczy szanujesz, zachowałeś jednak jakiś szacunek dla mnie.
— Od pani zależy posiadać go w całości.
— Jakim sposobem panie?
— Wyrzec się człowieka, który cię kocha.
— Wyrzec się jego? wyrzec się jego, powiedziałeś pan podobno? O! panie, gdyby nie straszna tajemnica, której