się dowiedziałam, już byłoby po wszystkiem, byłabym nigdy go już nie widziała, bo koniec końców pan zostałeś moim mężem, a ponieważ jako męża przyjęłam cię przed Bogiem i przed ludźmi, byłabym ci pozostała wierną. Znasz mnie pan, przeto nie wątpisz. Ależ oto, zbrodnią niesłychaną, zbrodnią, jakiej przykłady widzimy tylko w społeczeństwach starożytnych i to wskutek fatalności, pan wywracasz moje istnienie i sądzisz, że ulegnę rachubie twej tak, jak byłabym uległa wyrokowi fatalności, niby zrezygnowana ofiara, że powalona przez ciebie, nie powstanę? Toż pan chyba straciłeś zmysły! Oto zesłał mi Bóg człowieka, ażeby był podporą w chwili, gdy mi wszelkiej podpory brak; człowieka, który przez Bożą moc stał się mą jedyną myślą, moją przyszłością, życiem mojem, a pan, występny, zbrodniarz, niegodziwiec, wszetecznik, powiadasz mi, abym go się wyrzekła? To ja chyba ci jeszcze niedość powiedziałam, jak kochani tego człowieka!
Pan Rappt namyślał się chwilę, czy ma zacząć z gniewem, czy z ironją. Gniew mu się nie powiódł, próbował ironji.
— Brawo! pani, brawo! rzekł klaskając w ręce.
— Panie, zawołała Regina z poruszeniem lwicy, ja nie jestem komedjantką, byś sobie pozwolił przyklaskiwać mi, a jeżeli odgrywam rolę, to w dramacie mojego biednego życia, któremu Bóg, spodziewam się, nada rozwiązanie, na jakie zasługuje zbrodnia i niewinność.
— Przepraszam, odrzekł hrabia z udanem posłuszeństwem, to zapewne pochodzi z częstego pani przebywania z artystami, ale ostatnie te słowa wypowiedziałaś tak dramatycznie, żem się mniemał w teatrze.
— Omyliłeś się, „mój ojcze,“ odpowiedziała Regina z nieubłaganą mocą, jesteś w pokoju „twojej córki,“ a jeżeli które z nas odgrywa ohydną komedję, to ty, ty, który masz maskę zamiast twarzy, ty, któryś własnemi rękami ułożył deski, na których od lat piętnastu odgrywasz wszystkie role! Ha! pan mówisz o teatrze i komedji, a pan cóż to innego robisz? Księżna Hereford jest wielowładną w Anglji, dokąd spodziewasz się być kiedyś wysłany jako ambasador; toteż nie ma pieszczot, jakiemibyś nie obsypywał lady Hereford. Komedja! bo pan nienawidzisz dzieci. Czegóż pan wreszcie nie nienawidzisz?... Kiedy jedziesz, czy do ministerjum, czy do Izby, trzymasz książkę w
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/902
Ta strona została przepisana.