Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/91

Ta strona została przepisana.

Dobry nauczyciel zrozumiał to, wziął nogi za pas i zastał panią Corby, było to nazwisko matki Justyna, które mamy zaszczyt po raz pierwszy wymówić, wraz z córką na modlitwie.
— I cóż, rzekł wchodząc, wasze modły wysłuchane, zacna niewiasto i ty święta dziewico. Justyn znalazł miejsce za trzydzieści sześć franków na miesiąc!
Dwie kobiety wydały radosny okrzyk.
Nauczyciel opowiedział im całe zdarzenie.
Z uczuciem wysokiej delikatności, które w ogóle posiadają kobiety, pani Corby i jej córka pojęły wielkość poświęcenia młodzieńca.
— Dobry, kochany Justyn, wyrzekły z cicha.
A w głosie ich był taki czuły oddźwięk, że prawie żal wyrażał.
— O! nie litujcie się nad nim, rzekł nauczyciel, jest to tryumf! Jak on pięknie, jak wspaniale wygląda! istny Weber w młodości.
Powiedziawszy to, ponieważ nic więcej powiedzieć nie mógł, pan Miller pożegnał kobiety i wrócił do szynku.
Nie odszedł z sali tańca, aż dopiero ze swym uczniem, to jest o drugiej godzinie z rana.
Zastali drzwi od ulicy odemknięte, staraniem siostry Justyna.
Ż końcem miesiąca Justyn grał dwanaście razy i wziął trzydzieści sześć franków. Można więc było za te pieniądze sprawić coś najpotrzebniejszego.
A teraz, zdaje się, żeśmy dostatecznie wykazali to, co w gruncie było dobrem i uczciwem w sercu naszego bohatera; ograniczymy się więc na dodaniu kilku słów uzupełniających obraz charakteru jego.
Charakter ten wreszcie, łatwym był do określenia jednem słowem: Rezygnacja.
Jakoż, był on zrezygnowanym umrzeć przy pracy, albo oczekiwać wszystkiego od dobroci Boga. I tego też Boga ręka wydobyła Justyna z przepaści.
Raz wieczorem, w miesiącu czerwcu, po jednym z tych dni słonecznych co w świąteczne szaty stroją naturę, kiedy Justyn z nauczycielem powracali z wycieczki w okolice Montrouge, młodzieniec pomiędzy makami i bławatkami w zbożu, spostrzegł ośmio lub dziewięcioletnią dziewczynkę, głębokim snem ujętą.