Petrus uczynił ruch, który mógł wyrażać niemą prośbę.
Regina uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę, na znak, że ma jeszcze coś do powiedzenia.
— Posłuchaj mnie, rzekła, bo nim się rozstaniemy, mam ci jeszcze parę słów powiedzieć.
— Powiedz, Regino! powiedz!
Regina popatrzyła na kochanka z nieskończoną czułością.
— Kocham cię gorąco, Petrusie, mówiła. Nie wiem, jak inne kobiety kochać mogą, ani znam nawet słów używanych do wyrażenia miłości, ale wiem jedną rzecz, mój przyjacielu: to, że w dniu kiedym ciebie zobaczyła po raz pierwszy, zdawało mi się, iż wychodzę z ciemności i że tej chwili nie żyłam. Od tego to dnia, Petrusie, rozpoczęłam żyć i przysięgłam sobie, że żyć będę dla ciebie, a jeśli będzie potrzeba, potrafię umrzeć. Przed Bogiem przysięgam, że ty jesteś człowiekiem, którego szanuję, cenię, kocham najwięcej na świecie. Czy znasz jaką formułę uroczystą dla wyrażenia ci mej miłości?... Podyktuj mi, mój drogi, a powtórzę ją za tobą słowo w słowo ustami i sercem.
— O! dziękuję, moja piękna Regino! wykrzyknął młodzieniec. Nie! nie! przysięga jest niepotrzebną: miłość wyryta jest na twem czole.
— Chciałam ci tylko dać do zrozumienia przedewszystkiem, Petrusie, ile cię kocham, ażeby ci nie przyszła żadna wątpliwość do serca, kiedy słuchać będziesz słów, które mam teraz do powiedzenia.
— Przerażasz mnie, Regino, zcicha odezwał się młodzieniec puszczając rękę młodej kobiety.
Odsunął się od niej i zbladł.
Ale Regina znów wyciągnęła rękę i poczęła głosem poważnym, lubo pełnym słodyczy i miłości:
— Nietylko dla twej poetycznej piękności, dla twej wysokiej inteligencji, dla wielkiego talentu, który mi tak jest sympatyczny, kocham cię, Petrusie. Nie, ja kocham cię jeszcze, i nadewszystko dla twego rycerskiego charakteru, dla szlachetności twej duszy, dla tej pierwiastkowej poczciwości serca, nie powiem, dla twej cnoty, wyraz to zbyt zużyty, ale dla twej prawości. Prawość twoja, Petrusie, równie jak i moja, polega na podstawach stałych, wołałbyś umrzeć, niż się skalać. Dlatego to ja kocham cię, Petrusie i dlatego ci to mówię: już nie możemy się z sobą widywać.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/910
Ta strona została przepisana.