Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/911

Ta strona została przepisana.

— Regino! wyrzekł młodzieniec spuszczając głowę.
— Wszak to i twoje zdanie, nieprawdaż, Petrusie?
— Zapewne, Regino, smutno odrzekł Petrus, samym tym smutkiem przyzwalając na surową wolę młodej kobiety. Było to i moje zdanie, tylko nie tak bezwarunkowe, jak twoje.
— O! zrozumijmy się dobrze, Petrusie... Nie możemy widywać się z sobą tak, jak się z sobą widzimy teraz. Obstawałam przed tym człowiekiem przy prawie kochania ciebie, ale nie przy tem, żeby twoją być kochanką, a pierwszym warunkiem prawdziwej miłości naszej, który ją uczynić ma głęboką i wiekuistą, jest to, iżbyśmy nie byli zmuszeni rumienić się przed sobą. Musimy więc, powtarzam ci mój najdroższy Petrusie, dla uniknienia wszelkich niebezpieczeństw moralnych, widywać się tak, jak widzimy się teraz. Wierzaj mi, że cała istność moja drży, kiedy ci to mówię, ale przyszłe nasze szczęście polega na surowym przymusie, jakim obciąża nas nieszczęśliwe położenie dzisiejsze. Widywać się będziemy w świecie, Petrusie, w lasku, na koncertach, w teatrach; ty zawsze będziesz wiedział, gdzie mnie znaleźć; listy moje uwiadomią cię o najmniejszych moich czynnościach, o moich najmniejszych zamiarach na przyszłość. A gdy wrócimy do domu, prosić będziemy Boga o oswobodzenie.
Jak przy opowieści Franceski z Rimini płacze Paole, tak i teraz płakał młodzieniec, gdy Regina mówiła.
Była druga godzina zrana, czas był się rozłączyć. Regina wstała, dając jednakże znak Petrusowi, ażeby pozostał na miejscu. Stanęła przed maleńkim „stippo“ włoskiem, wybijanem perłową macicą, dobyła nożyczki i kazawszy uklęknąć młodzieńcowi na taburecie:
— Schyl głowę, mój piękny Van-Dycku, rzekła.
Petrus uczynił co kazała.
Regina lekko położyła usta na czole młodzieńca, potem z włosów jego wybrała splot zwinięty, ucięła i owijając około palca, rzekła:
— Teraz wstań.
Petrus wstał z taburetu.
— Na ciebie kolej, dodała podając mu nożyczki i klękając.
Petrus wziął nożyczki i głosem drżącym:
— Schyl głowę, Regino, rzekł.