— Mów więc o nim, drogi mój panie...
— Czy pamiętasz dzień, w którym skończy! rok dwunasty? Chodziliśmy z nim wtedy po tej alei sosnowej, róże kwitły do koła, a wiatr niósł liście ich pod stopy nasze, tak jak teraz śnieg niesie... Był to dzień pierwszej jego Komunji; widzę go dziś jeszcze jak ślicznie wyglądał. Tam na prawo, przy tem drzewie leżał kamień, o który się potknął. Świeca wypadła mu z ręki i zgasła, a biedny chłopczyna płakać zaczął. Ktoby mi wtedy mógł powiedzieć, że tak samo potknie się w życiu i zgaśnie w dwudziestym czwartym roku.
— O panie! zawołał Herwey, jątrzysz ranę w sercu dobrowolnie!
— Nadeszło lat piętnaście, mówił dalej hrabia de Penhoel, pewnego dnia opowiedziałem mu historję Milona z Kretony; pamiętam jego uśmiech na opowiadanie o dębie rozdartym, który jednak zbliżając się obiema połowami, schwycił za ręce strasznego atletę. Potem wyszedł nad morze, upatrzył drzewo dwa razy większe od siebie, a była to wierzba i jak drugi Milo, poty szarpał rękami i nogami, aż przepołowił pień niby jabłko. Tak, był on silny, jak jeden z przodków naszych, którego zwano Kolombanem Mocnym. Lecz, Herweyu, na co się przyda siła, wobec śmierci? Umarł, umarł! nie ma mojego drogiego dziecka!
Biedny Herwey nie mógł już wytrzymać, padł u nóg swojego pana, wołając:
— Boże wielki! jakaż kara czeka grzeszników, jeżeli sprawiedliwi tak cierpią?
Hrabia de Penhoel podniósł starego sługę.
— Uściskaj mnie, Herweyu, rzekł, w ten sposób tylko mogę ci podziękować.
Herwey rzucił się w objęcia hrabiego. Stary ojciec mówił dalej:
— Dzieci są niewdzięczne, Herweyu! Ojciec najpiękniejszą część życia poświęca ich wychowaniu, staraniom, kształceniu, pielęgnuje jak roślinę delikatną, cieszy się... aż tu pewnego dnia przychodzi list z czarną pieczątką i powiada ojcu: „Ojcze, zabrakło mi sił do życia, które mi dałeś, więc zabijam się.“
— Bóg dał, Bóg wziął, niech Imię Jego będzie błogosławione, odrzekł Herwey z egzaltacją religijną, którą dziś jeszcze spotkać można u ludu bretońskiego.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/916
Ta strona została przepisana.