gę godniej was przyjąć. Zechciejcie przejść do sali jadalnej i według obyczaju naszej starej Bretonji, przyjąć dobrem sercem ucztę pogrzebową, jaką wam ofiaruję.
Poszedł przez salę krokiem pewnym, kazał Herweyowi otworzyć podwoje i wszystkich obecnych zaprosił do stołu.
Ogromne deski dębowe, rozstawione na podporach, tworzyły stół, a na nim rozstawiona była uczta zastosowana obfitością do ilości zaproszonych.
Nie było tam pierwszego, ani ostatniego miejsca, smutek wiał ze ścian, czuć było, że śmierć tamtędy przeszła.
Stary hrabia usiadł pośrodku stołu i dał znak aby ksiądz Dominik zajął miejsce naprzeciw niego.
Starsi wiekiem pozasiadali, młodsi, którym zabrakło miejsc, otoczyli stół stojący.
Ksiądz odmówił głośno modlitwę, po skończeniu której zebrani odpowiedzieli chórem: „amen“.
Wtedy hrabia de Penhoel odezwał się ze starożytną prostotą:
— Przyjaciele moi, przyjmijcie udział w uczcie żałobnej na cześć wicehrabiego de Penhoel, z taką myślą, jak gdyby on was sam częstował.
Podał kieliszek do napełnienia Herweyowi, podniósł w górę mówiąc:
— Piję za spokój duszy wicehrabiego Kolombana de Penhoel.
Wszyscy powtórzyli:
— Pijemy za spokój duszy wicehrabiego Kolombana de Penhoel.
Rozpoczęła się uczta, po której zakończeniu ksiądz Dominik odmówił modlitwę dziękczynną i wszyscy powstali.
Hrabia stanął przy drzwiach, oparł się o ścianę i każdemu z wychodzących dziękował w te słowa:
— Dziękuję ci, żeś towarzyszył synowi mojemu do grobu.
Ostatni wyszedł ksiądz Dominik.
Hrabia de Penhoel skłonił mu się tak jak innym i tak samo podziękował, potem położył rękę na ramieniu mnicha, spojrzał błagalnie i wymówił dwa tylko słowa:
— Mój ojcze.
Mnich zrozumiał słowa i spojrzenie.
— Jeśli pan hrabia sobie życzy, mogę tu pozostać czas jakiś.
— Dziękuję, odpowiedział hrabia.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/923
Ta strona została przepisana.