Gdy przyszli nad mogiłę, Dominik zauważył, że leży wprost okna hrabiego i że umyślnie wybrał on to miejsce.
Usiedli na skale, z której wydrążenia czerpali wodę do poświęcenia trumny.
Nastała chwila milczenia.
— A więc, odezwał się hrabia, jak gdyby wiążąc rozmowę przerwaną, wierzysz księże w życie przyszłe?
Mnich urwał gałązkę dębu, uszczknął z niej pączek zupełnie martwy i wewnątrz tegoż pokazał hrabiemu zarodek przyszłego pączka.
— Rozumiem, rzekł hrabia, śmierć nawet sama posiada zarodek życia; ależ pokazujesz mi śmierć jednoroczną, sen prawie tylko... zima nie jest śmiercią natury, to tylko jej sen...
— Bo drzewo wegetuje, nie żyje, odpowiedział Dominik. Drzewo nie posiada duszy...
Hrabia nic nie odpowiedział.
Z pokoju Kolombana wziął jeden tom pism Szekspira, otworzył go tutaj, natrafił na ustęp z króla Lira i czytał głośno:
„Ten, czyją duszę szarpie boleść wielka, nieczułym się staje na małe dolegliwości.
„Kiedy cię zwierz dziki goni, uciekasz, lecz jeżeli w ucieczce trafisz na morze wzburzone, wtedy odwracasz się od morza i stajesz na wprost zwierzęcia.
„Gdy zaś dusza jest spokojną, wtedy ciało czulszem się na ból staje“.
W tej chwili zerwał się wiatr silny, zachodni, mroził prawie wyrazy na ustach rozmawiających.
Ksiądz Dominik prosił hrabiego żeby wrócił do zamku. Ale hrabia chciał niejako dać dowód, że w wielkich cierpieniach duszy ciało nie jest wrażeniom dostępne; siedział więc nieruchomy czytając dalej głosem dźwięcznym.
Siedząc nad brzegiem rozhukanego morza, sędziwy hrabia podobny był do zbolałego króla Lira. Srebrzyste włosy, wiatrem targane, uzupełniały to podobieństwo, tylko król Lir opłakiwał niewdzięczność córek, a hrabia śmierć syna...
Hrabia doczytał do bolesnych skarg i do tego strasznego przekleństwa, które Eschyl angielski kładzie w usta ojca Goneryli, Regany i Kordelii:
„Dmijcie wichry!... lećcie z łańcuchów!
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/926
Ta strona została przepisana.