szukać będę jej tajemniczych, wzniosłych pociech. Nie troszcz się więc o moje życie, droga siostro. Myśleć będę o tobie i w myśli tej czerpać siły; myśleć będę o nim i stanę się wielką.
— Dobrze, Karmelito! rzekła Fragola, bądź pewną, że Bóg da ci kiedyś chwałę, jeżeli nie szczęście.
W chwili, gdy Fragola kończyła te słowa, ozwał się dzwonek u drzwi.
Na ten odgłos, który nie miał przecież nic przestraszającego, bladość Karmelity wzmogła się tak, że Fragola myśląc, iż przyjaciółka jej zemdleje, wydała lekki okrzyk.
— Co ci jest? zapytała.
— Nie wiem, odrzekła Karmelita, ale doznałam w tej chwili dziwnego wrażenia.
— Gdzie?
— W sercu.
— Karmelito...
— Posłuchaj, albo ja tracę rozum, albo osoba, która zadzwoniła, przynosi mi wieści o Kolombanie.
Pokojówka Karmelity weszła.
— Czy pani zechce przyjąć księdza, który przybywa z Bretonji?
— Ksiądz Dominik! krzyknęła Karmelita.
— Tak, to on, odezwała się pokojówka, tylko nie pozwolił mi wymieniać swego nazwiska, z obawy, by ono nie zrobiło na pani przykrego wrażenia.
Czoło Karmelity okryło się zimnym potem. Konwulsyjnie uścisnęła rękę Fragoli.
— A co, nie mówiłam ci? rzekła do niej.
— Uspokój się, Karmelito, odezwała się Fragola ocierając czoło jej chustką, uspokój się moja siostro. Czy to tak odrodziłaś się? Bledniejesz przy pierwszej walce, a jednak mogłaż Opatrzność łagodniejszą spuścić na cię próbę, jak zsyłając ci przyjaciela przeszłości twojej?
— Masz słuszność, Fragolo, odrzekła Karmelita, to też patrz, teraz jestem silną. Potem, zwracając się do pokojówki: Proś księdza Dominika, rzekła.
Ksiądz Dominik wszedł.
Był to prześliczny obraz, widok tych trzech postaci: księdza we drrwiach wyciągającego rękę z błogosławieństwem, po nad dwie młode kobiety złączone w uścisku.
— Pokój wam siostry! rzekł zwracając się do nich, ale
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/934
Ta strona została przepisana.