nie i rezygnację. О! mój ojcze, ja ci przynoszę więcej niż życie, bo dowód niewinności w zbrodni, której ty nietylko nie popełniłeś, ale nawet nie domyślasz się, że cię o nią oskarżają.
Wyjął z kieszeni zeznanie otrzymane od pana Gerarda na łożu śmierci, które odjeżdżając do Bretanji, zabrał był z sobą.
Wszedł do pokoju, opustoszałego od pięciu tygodni i z głęboką melancholją wpatrywał się w to ciche i samotne mieszkanko, z którego jak ptak z cichego gniazdka, wytrącony został przez burzę.
Piękny promień słoneczny przedzierał się przez szyby, życie i ciepło wprowadzając do sypialni Dominika.
Mnich usiadł w fotelu i zamyślił się głęboko.
Zegar nakręcany regularnie przez odźwierną, wybił w pół do dwunastej.
Dominik podniósł głowę, a wzrok jego zatrzymał się na bladem obliczu jednego ze świętych, których wizerunki wisiały na ścianach. Oblicze to zdawało się jaśnieć nadzwyczajnem światłem.
Był to obraz św. Hyacynta (Jacka), mnicha zakonu św. Dominika, którego historycy kościelni nazywają apostołem północy. Pochodził on ze starożytnego i znakomitego rodu Odrowążów, który w roku 1183 słynął szeroko w Polsce.
Istniało familijne podanie u Penhoelów, że jeden z ich przodków, w czasie pierwszej krucjaty, był towarzyszem broni jednego z przodków św. Jacka.
Trafem zdarzyło się, że raz ksiądz Dominik, któremu Kolomban opowiadał ten szczegół familijny, przechodząc ulicą, pod warstwą kurzu znalazł gdzieś na wystawie ten obraz św. Hyacynta i spostrzegłszy w nim podobieństwo do Kolombana, kupił go. Następnie, wróciwszy do domu, oczyścił go, odwerniksował i poznał, że to był śliczny obrazek ze szkoły Murilla, jeśli nie samego Murilla.
Tym sposobem obraz ten był mu podwójnie drogim: raz, że przypominał podobieństwem Kolombana; nareszcie, że pochodził z dobrej szkoły.
Po miesiącu przebytem w zamku Penhoel, po godzinie spędzonej u Karmelity, pojmujemy jakie było usposobienie umysłu Dominika i jakie za powrotem uczynił na nim wra-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/944
Ta strona została przepisana.