uzbrójonemi w ostrogi, stały owe trzy wyrazy: „Pod Fryderykiem Wielkim “.
Oberżysta z małżonką z niewysłowionym zachwytem ujrzeli zatrzymujących się podróżnych i pobiegli: on do drzwiczek jednego, ona zaś do drugiego powozu.
Z pierwszego wyskoczył żywo człowiek około pięćdziesięcioletni, ubrany w surdut niebieski zapięty pod szyję, spodnie czarne i kapelusz z szerokiemi skrzydłami. Wąsy miał sumiaste, oczy czarne, które osłaniały łuki brwi zatoczone prawidłowo, włosy krótko przycięte i gładko uczesane, lecz jak włosy tak wąsy siwieć już zaczynały. Owinięty był w płaszcz dostatni.
Z drugiego powozu wysiadł z majestatyczną powagą zuch jakiś, zbudowany na urząd, o ile sądzić było można z pod czamarki szamerowanej złotem i węgierskiego płaszczyka, lub, powiedziawszy dokładniej, z pod jego guni pokrytej haftami. Dość było spojrzeć na futro drogocenne i wdzięk z jakim je nosił, na postać wyniosłą, ażeby stawić zakład, iż ów podróżny jest jednym ze szlachetnych hospodarów Wołoszczyzny jadącym z Jas lub Bukaresztu, lub madiarem, który udaje się z Pesztu do Francji dla ostateczego zatwierdzenia umów państwowych. Spostrzegłbyś jednak wkrótce, badając z bliska, że zakład przegrany... gdyż mimo bokobrodów gęstych i okalających mu policzki, mimo sążnistych wąsów zakręconych, które gładził starannie, pod osłoną magnacką dostrzegłbyś najpierwotniejsze warunki pospolitości, które sprowadziłyby zdanie twoje o cudzoziemcu z wyżyn arystokratycznych, przyznanych mu na pierwszy rzut oka, do stopnia zarządcy wielkiego domu, lub oficera trzeciej klasy.
W rzeczy samej, skoro czytelnik, jak sądzę, poznał już zapewne w pierwszym wysiadającym pana Serranti, to i w drugiej postaci odgadnąć może imię pana Gibassiera.
Przypominamy sobie, iż pan Jackal, udając się z Carmagnolem do Wiednia, zobowiązał Gibassiera do oczekiwania pana Sarranti w Kehl lecz Gibassier przez cztery doby zabałamucił się w oberży pocztowej, a wieczorem dnia piątego ujrzał dopiero zjawiającego się Carmagnola, który jako kurjer przejeżdżał i uprzedził go ze strony pana Jackala, iż gdy pan Sarranti przybędzie nazajutrz rano dnia 28-go, on, Gibassier, udać się musi aż do Steinbach, gdzie znajdzie karetę pocztową w oberży pod Słońcem, a w niej
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/953
Ta strona została przepisana.