zastanie wszelkie przybory konieczne do wykonania otrzymanych rozkazów.
Rozporządzenia owe były dość proste, lecz dla tego samego niemniej trudne do uskutecznienia; polegały bowiem na tem, ażeby nie tracił z oczu pana Sarranti, przyczepił się do jego osoby jak mara przez ciąg całej drogi, a przybywszy do Paryża został jego cieniem, wszystko zaś czynić miał tak zręcznie, iżby śledzony nie mógł powziąć najmniejszego podejrzenia.
Pan Jackal polegał na znanym sprycie Gibassiera, w dokladnem zmienianiu stroju i cech twarzy zarazem.
Pojechał on więc natychmiast do Steinbach, znalazł oberżę, w niej powóz, a w powozie wszystko potrzebne.
A jednak, ku wielkiemu jego zdumieniu, dzień 26-ty upłynął i część większa nocy ubiegła, bez zjawienia się kogokolwiek, któregoby mógł rozpoznać po oznakach, jakie mu zalecono.
Nareszcie około drugiej w nocy, usłyszawszy trzask bicza i brzęk janczarów, kazał założyć konie i pozostał tyle tylko na miejscu, by się przekonać, że podróżny był istotnie Sarrantim, a następnie kazał woźnicy ruszyć krokiem zwyczajnym.
W dziesięć minut potem, Sarranti, zatrzymawszy się przez chwilę niezbędną dla zmiany koni i przełknięcia filiżanki bulionu, ruszył, spiesząc za tym, któremu zlecono postępować za nim samym.
I stało się co sprytny Gibassier przewidział.
Dwie mile od Steinbach dopędził go generał, lecz, że prawidła pocztowe nie dozwalają wyprzedzać pierwej przybyłego bez jego pozwolenia, a to dlatego, iż ostatni na następnym przystanku zabraćby mógł ostatnie z pozostałych koni, dwa powozy toczyły się z początku równo prawie, bo drugi nie śmiał wyprzedzić pierwszego.
Nakoniec Sarranti, zniecierpliwiony poprosił jadącego przodem Gibassiera, ażeby mu pozwolił się wyprzedzić, na to tamten przystał z taką grzecznością, iż Sarranti wysiadł dla podziękowania szlachcicowi węgierskiemu; poczem wrócił na miejsce i popędził na skrzydłach wiatru.
Gibassier ruszył za nim, rozkazując jednak woźnicy ani na krok nie zwiększać przedziału między dwoma powozami i widzieliśmy jak oba w galopie zjawiły się w
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/954
Ta strona została przepisana.