Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/963

Ta strona została przepisana.

naprawiono tak, że nie pozostało ani śladu przejścia Carmagnola po przez mur, oraz upadku Volauventa przez okno.
Obecnie nie było nawet mowy o zapuszczeniu się w podziemie, oczekiwano tylko na wieści, jakie przyniósł Sarranti; on zaś oświadczył, iż przed trzema dniami ks. Reichstadt przybędzie do Saint-Leu-Taverney, gdzie się ukryje aż do chwili, która pozwoli na ukazanie ludowi chorągwi, pod znakiem której wstępuje on w szranki życia politycznego.
A że zwyczajem stowarzyszenia było zmienianie miejsca posiedzeń, dla zbicia z tropu policji, postanowiono więc, iż gdy pogrzeb księcia de la Rochefoucauld nazajutrz ma mieć miejsce, przeto wszystkie loże albo znajdować się winny w kościele Wniebowzięcia, albo rozpuszczone po okolicznych ulicach i placach.
Tam otrzymanemi dopiero być miały ostatnie rozkazy rady centralnej. W każdym przecie wypadku, aż do przyjazdu księcia cesarskiego, zasiadać rozkazano komitetowi nieustającemu.
Rozeszli się o pierwszej godzinie z rana.
Gibasier jedyną miał tylko obawę, aby niespodziewane przybycie zapóźnionego spiskowca, którego on zajął miejsce, nie nastąpiło wkrótce po ich wejściu do kryjówki. Może i przyszedł ale nie zastawszy nikogo przy drzwiach, sądził zapewne, że sprawa odłożona więc odszedł.
Sarranti porzucił u drzwi towarzyszów, Gibassier zaś, wiedząc, iż uda się pod Sułtana, przeskoczył za róg ulicy, a wyprzedzając go o dziesięć minut, wszedł do domu, zasiadł przed stołem i połykać zaczął z apetytem takim, jak kawalerzysta ubiegający piętnaście mil na dobę i z zadowoleniem człowieka, który sumiennie wykonał obowiązek.
To też wnet otrzymał nagrodę za trudy, gdy usłyszał kroki Sarrantego na schodach.
Drzwi numer szósty rozwarto i zamknięto. Następnie, Gibassier usłyszał zgrzyt klucza, po dwakroć obróconego w zamku, co było znakiem, iż Sarranti nie wyruszy już z domu przed rankiem.
— Dobranoc, miły sąsiedzie, mruknął, zadzwonił na chłopca i kazał mu sprowadzić posłańca o siódmej, dla odniesienia listu.
— Możeby pan oddał dziś to pismo? rzekł sługa, nie budziłbym pana dla tak małej rzeczy.