o wyborze świątyni, to dlatego, że tam będzie ognisko zebrania.
Carmagnole wtórował mówiącemu znakami głowy.
— Że przewidział bytność jego o godzinie dwunastej, nic prostszego, bo spiskowiec, który spędził większą część nocy na rozprawach, nie zechciałby udać się na wczesne nabożeństwo. Oparcie się jego o kolumnę, rzecz nie mniej zrozumiała u człowieka, który tylko co nużącą, czterodniową odbył podróż, lewa zaś strona wybraną być musiała koniecznie przez członka stronnictwa opornego.
Wszystko to nadzwyczajnem jest wprawdzie, lecz nigdy cudownem, kiedy i ja zrobić sobie mogłem rachunek podobny, co jednak zadziwia mnie, jak mówiłem, to sposób użyty przez owego czarodzieja policyjnego dla odgadnięcia numeru słupa, godziny oparcia się Sarrantego i przybycia w tymże samym czasie księdza.
— Czy to jedynie chmurzy czoło twoje, panie hrabio?
— Nie innego.
— Bah!
— I prostsza nawet.
— Czy tak?
— Na honor!
— Czy więc nie raczyłbyś odkryć przedemną tej tajemnicy?
— Z całą przyjemnością.
— Słucham cię przeto.
— Czy znasz Barbettę?
— Znajomą mi jest tylko ulica tej nazwy.
— To nie to samo.
— Nie obcą mi także brama tego nazwiska, tworząca niegdyś część gmachu Filipa-Augusta, a która tak nazwaną została od imienia pewnego Stefana Barbette.
— Jeszcze nie to.
— Znajomy mi prócz tego pałac Barbette, w którym Izabela Bawarska powiła delfina Karola VII, a książę Orleański, wyszedłszy zeń w nocy 23. listopada 1407 roku, zamordowany został.
— Dosyć tego! krzyknął Carmagnole, dosyć! dwa słowa więcej, a postaram się o katedrę historji dla ciebie.
— Istotnie, erudycja to gubiła mnie zwykle, lecz nareszcie mów o jakiejże to prawisz Barbecie, z ulicy, bramy, czy pałacu.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/980
Ta strona została przepisana.