Ruch ten wywoła! w tłumie ostatni paroksyzm gniewu.
Złowrogie okrzyki, okrzyki zemsty i śmierci, rozległy się ze wszystkich stron.
— Precz gwardja! Śmierć komisarzowi! Precz ministerstwo! Śmierć panu Corbieré! Precz Jezuici!
Żołnierze zbliżyli się dla wzięcia trumny.
Teraz, jeżeli czytelnik chce przejść od całości do szczegółów, a od tłumu do niektórych składających go jednostek, niech za naszym przewodem rzuci okiem na postawę osób naszej powieści, w chwili, gdy trumna niesiona przez uczniów szkoły Szalońskiej, zstępowała ze stopni kościoła Wniebowzięcia, i wchodziła w ulicę św. Honorjusza.
Pan Sarranti i ksiądz Dominik, z których jeden miał z tyłu za sobą Gibassiera, a drugi Carmagnola, przy wyjściu z kościoła, udając że się nie znają, szli ciągle razem.
Pan de Marande i jego przyjaciele zgromadzili się na ulicy Tabor, czekając, aż orszak ruszy.
Salvator i czterej nasi młodzieńcy zatrzymali się na drugim rogu ulicy świętego Honorjusza.
W ruchu, jaki tworzył tłum, szeregi się ścieśniły i młodzieńcy znaleźli się o dwadzieścia kroków od sztachet okalających kościół Wniebowzięcia. Obrócili się słysząc okrzyki oburzonego pospólstwa, przy wdaniu się siły zbrojnej w sprawę pogrzebową.
Ale pomiędzy wszystkiemi, co w ten sposób ujawniali swe oburzenie, najzapaleńszymi byli ludzie o twarzach podłych, patrzący z pode łba, którzy zdawali się z dziwną zręcznością rozsypani wśród tłumu.
Jan Robert i Petrus odwrócili się ze wstrętem. Życzeniem ich w tej chwili było, wydobyć się z tego ścisku, nad którym czuć było, że się unosi coś złowrogiego i groźnego. Niepodobna było się ruszyć, i wszystkie usiłowania skierowane w stronę instynktu zachowawczego, ograniczały się na tem, ażeby uniknąć uduszenia. Salvator wreszcie, człowiek dziwny, zdający się zarówno obeznany z tajemnicami arystokracji, jako i policji, znał większą część tych ludzi, nietylko z widzenia, ale, rzecz szczególna! nawet z nazwiska.
Temi to ludźmi byli: Avoine, Maldaplomb, Brin d’Acier, Maillochon, cała ta słowem tłuszcza, która oblegała domek na ulicy Pocztowej, w którym jeden z pomiędzy nich,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/988
Ta strona została przepisana.