nieszczęśliwy Volauvent, uczynił skok tak niebezpieczny i niefortunny.
Byli tam znowu inni, rozmaicie zgrupowani, a okiem i giestem znoszący się z Salvatorem, który sposobami mimicznemi, zalecał jak największą roztropność. Do tych należeli: Haczyk i kum jego Zwierzynka, doskonale pojednani, ostatni świadczący o swej obecności tą przejmującą wonią walerjany, która tak nieprzyjemnie raziła węch Ludowika w szynku z ulicy Aubry-le-Boucher, w którym zaczęła się ta długa historja. Był tam dalej, Fafiou i boski Kopernik, połączeni interesem, jaki miał Kopernik w pogodzeniu się z Fafiem, więcej, niż ten ostatni z Kopernikiem.
Kopernik tedy przebaczył Fafiou nierozważny giest, jaki aktor położył na rachunek niepowstrzymanego ruchu nerwowego; tylko Kopernik kazał zaprzysiądz Fafiou, że mu się to więcej nie przytrafi, a tę przysięgę wykonał Fafiou z zastrzeżeniem w myśli, za pomocą którego, jak utrzymują faryzeusze, można przysięgać na wszystko, nie będąc obowiązanym do dotrzymania niczego.
O dziesięć kroków od dwóch aktorów, szczęściem za gromadką innych ludzi, stał Jan Byk, trzymając pod rękę wysoką, płową dziewczynę, Wenerę brukową, o ciele gibkiem, jak u węża, która zwała się Fifiną.
Powiadamy „szczęściem,“ gdyż Jan Byk zwąchał Fafiou, tak jak Ludowik zwąchał Zwierzynkę, chociaż nie oskarżamy tego biednego chłopca, aby wyziewał tęż samą woń, a wiemy jaką głęboką nienawiścią atletyczny cieśla pałał ku swemu nikłemu rywalowi.
Nieopodal ztamtąd stali dwaj towarzysze, którzy wydali bitwę naszym młodzieńcom w owym szynku. Był to Szkopek, mularz, który w czasie pożaru zrzucił z drugiego piętra dziecko i żonę w ramiona Herkulesa Farnezyjskiego, zowiącego się Janem Bykiem i który sam rzucił się potem.
Szkopek, biały jak materjał, z którym miał do czynienia, wsparty na ramieniu czarnego olbrzyma. Olbrzym ten, zdający się być tytanem, małżonkiem Nocy, był to ów długi węglarz, któremu Jan Byk, w chwili wesołości i erudycji historycznej nadał przezwisko Toussaint-Louverture.
Stali tam prócz tego wszyscy ci ludzie ubrani żałobnie,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/989
Ta strona została przepisana.