Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/997

Ta strona została przepisana.

— Na bok! wołał, na bok!
Ale Gibassier i Carmagnole poskoczyli za nim i umówionym okrzykiem przywołali wszystkich towarzyszów.
W jednej chwili krąg nieprzebity utworzył się około Sarrantego; wzniosło się dwadzieścia tłuczków i byłby zapewne powalony, kiedy ozwał się głos:
— Wziąć go żywcem!
Agenci poznali głos pana Jackala i wiedząc, że walczą pod okiem naczelnego wodza, napadli na Korsykanina.
Nastała chwila straszliwego zamieszania. Jeden człowiek, wił się pośród dwudziestu ludzi, potem padł na kolana, potem znikł zupełnie.
Na ten widok, Dominik rzucił się na pomoc, ale w tejże samej chwili tłum rozsypujący się z okrzykami boleści, przemknął przez ulicę jak potok i oddzielił syna od ojca.
Ażeby nie być pociągniętym, mnich uczepił się sztachet jakiegoś pałacu, ale gdy tłum się rozproszył, znikł już jego ojciec i ohydna tłuszcza, której się opędzał.

XII.
Dzienniki urzędowe.

Daliśmy kilka próbek ze scen, jakie odegrywała policja przez pana Delavau w dniu 30-tym marca roku Pańskiego 1827.
Zkąd pochodziło to zgorszenie? Jaka była przyczyna tej dziwnej profanacji uczynionej zwłokom szlachetnego księcia? Nikomu nie było to obcem.
Ministerjum nie mogło panu de la Rochefoucauld-Liancourt przebaczyć szczerości jego opinji. Jakto! żeby la Rochefoucauld należeć mógł do opozycji i wotować z nią!... Doprawdy, było to zbrodnią stanu: ministerjum nie mogło tego pozostawić bezkarnie.
Jakoż odjęło mu ono powoli wszystkie urzędy honorowe, wszystkie odnoszące się do czynów miłosierdzia. Nie poprzestając na prześladowaniu go w życiu, ministerstwo pragnęło jeszcze dotknąć go po śmierci, nie dozwalając wdzięcznemu pospólstwu aktem zewnętrznym okazać szacunku i miłości, jaką natchnął go długi zawód księcia poświęcony wyłącznie dobru materjalnemu i moralnemu narodu: jałmużnie i oświacie.