Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/104

Ta strona została przepisana.

— Gdzie tam?...
— No, za królową.
— Nie, mój ojcze, dziękuję ci.
— Jakto... nie?... co to... dziękuję?... Oszalałeś, czy co?... Nie chcesz iść za królową?...
— Rozumie się, że nie, żartujesz chyba, mój ojcze?
— Jakto, nie pójdziesz za królową, która cię oczekuje?
— Oczekuje?...
— Ależ tak; pragnie cię mieć obok siebie.
— Pragnie?...
I Filip wpatrzył się w barona.
— Zdaje mi się, mój ojcze, że się bardzo zapominasz.
— To nie do pojęcia!... na honor! — zawołał starzec, prostując się i tupiąc nogą. — Słuchaj, Filipie, powiedz mi z łaski swej, skąd przybywasz?
— Mój ojcze — odezwał się smutno Filip — lękam się pewnego przypuszczenia.
— Jakiego?..
— Że żartujesz sobie ze mnie, albo że...
— Co takiego.
— Albo że, tylko się nie gniewaj, ojcze, albo, że zmysły postradałeś.
Starzec pochwycił rękę syna ruchem tak gniewnym, że młody człowiek zmarszczył brwi z bólu.
— Posłuchaj, panie Filipie — odezwał się z widocznem rozsierdzeniem — Ameryka to kraj bardzo od Francji oddalony, wiem o tem dobrze.
— Zapewne, mój ojcze; nie rozumiem jednakże, do czego chcesz prowadzić, mów jaśniej, proszę cię o to...
— Ameryka to kraj, w którym niema ani króla, ani królowej.
— Ani poddanych, także...
— Tak, ani poddanych, mój filozofie. Nie przeczę ci wcale, bo mi to jest zupełnie obojętne, ale to, co mi sprawia przykrość, co mnie obraża, to obawa, że...
— Sądzę, że obawy nasze całkiem są różnej natury.
— Obawiam się, żeś gamoń, mój synu, a to nie przystoi na chłopca tak jak ty, prześlicznie zbudowanego; ależ patrz, patrzajże tam!...
— Widzę, mój ojcze!...
— Królowa po raz trzeci się już obraca za tobą... tak, tak, mój panie, o!... znowu patrzy się w tę stronę, szuka