Wbrew wszelkim zwyczajom dworskim, tajemnica była zachowana przed królem i księciem d‘Artois.
Nikomu nie było wiadomo, o której godzinie, ani też z której strony przybędzie pan de Suffren.
Król zapowiedział na ten wieczór grę w karty.
O siódmej wszedł z książętami i księżniczkami z rodziny.
Królowa przybyła, prowadząc za rękę królewnę, mającą lat zaledwie siedem.
Zebranie było liczne i świetne.
Zanim wszyscy miejsca swoje zajęli, hrabia d‘Artois zbliżył się nieznacznie do Marji-Antoniny i szepnął:
— Spójrz, siostrzyczko, uważnie dokoła.
— No... — odpowiedziała królowa — patrzę.
— I cóż widzisz?
Królowa powiodła oczami, zatrzymała je na ścieśnionych grupach, spojrzała w próżnię i, dostrzegłszy wszędzie dworzan, a pomiędzy niemi Andreę i jej brata, odpowiedziała.
— Widzę twarze dworzan, szczerze mi życzliwe.
— Nie patrz na tych, co są, siostrzyczko, szukaj kogo brakuje.
— A! prawda, daję słowo — zawołała.
Hrabia d‘Artois roześmiał się serdecznie.
— Niema go jeszcze — powiedziała Marja Antonina — czyż zawsze wystraszać go będę?
— Nie, nie to, tylko żarcik się przewleka. Hrabia Pro-
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/108
Ta strona została przepisana.
XI
SUFFREN