wancji wyjechał do rogatki na spotkanie komandora de Suffren.
— W takim razie, mój bracie, nie widzę powodu do śmiechu.
— Nie zgadujesz, z czego się śmieję?
— Naturalnie, że nie, jeżeli bowiem hrabia Prowancji czeka na pana de Suffren przy rogatkach, widocznie sprytniejszy był od nas, bo pierwszy go powita i pierwszy winszować mu będzie.
— Widzę, moja siostro — odpowiedział wesoło młody książę — że masz bardzo liche wyobrażenie o naszej dyplomacji. Że hrabia Prowancji czeka na rogatce Fontainebleau, to prawda; lecz że my mamy kogoś na stacji Villejuif, to również prawda!
— Czy być może?
— Kochany pan hrabia Prowancji najniepotrzebniej wymrozi się przy rogatce Fontainebleau, bo pan de Suffren, okrążywszy Paryż, przybędzie prościuteńko do Wersalu, gdzie go oczekujemy.
— Wybornie pomyślane!...
— To też zupełnie jestem zadowolony z siebie. Rozpocznij grę, siostrzyczko. Król, który, dla hamowania gry książąt i panów dworskich, grywał zwykle o talara sześciofrankowego, w roztargnieniu wydobył wszystko złoto, które miał w kieszeni, i postawił.
Królowa, oddana swej roli, usiłowała przykuć do siebie uwagę obecnych sztucznym zapałem, z jakim się grze oddawała.
Filip, dopuszczony do partji i siedzący wprost Andrei, chłonął wszystkiemi zmysłami niesłychane, zadziwiające wrażenia łaski, wynoszącej go tak niespodziewanie.
Słowa ojca świdrowały mu w mózgu, dzwoniły w uszach.
Zadawał sobie pytanie, czy starzec, który patrzył na trzy czy cztery rządy ulubienic, nie mógł znać dokładnie historii czasu i obyczajów. Zapytywał siebie, czy ten purytanizm, graniczący z ubóstwieniem, nie był tylko jedną ze śmieszności, przywiezionych przezeń z krain dalekich.
Czy królowa tak poetyczna, tak piękna, tak go po bratersku traktująca, nie była ostatecznie okrutną kokietką,
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/109
Ta strona została przepisana.