— Na wszystko!
— Co do mnie — powiedziała stara — uważałabym za rzecz najważniejszą porządne zaopatrzenie kuchni, bo pewno teraz, kiedy mamy pieniądze, zechce pani wydawać obiady i urządzać przyjęcia...
— Cicho! — powiedziała pani de Motte — ktoś stuka.
— Zdaje się pani — odpowiedziała stara, zawsze niechętna do chodzenia.
— No, może i teraz jeszcze nic także nie słyszałaś?... A jeżeli to te panie wracają?...
Ta ostatnia uwaga przekonała panią Klotyldę, więc odrazu ruszyła ku drzwiom.
— Czy słyszysz? — zawołała pani de la Motte.
— Słyszę — odpowiedziała stara; — idę, idę.
Pani de la Motte zgarnęła z pośpiechem złoto do szuflady, a zasuwając ją szepnęła:
— Boże! gdyby jeszcze z tysiączek choćby luidorów.
W trakcie tego drzwi od schodów otworzyły się, i rozległy się kroki męskie w przedpokoju.
Po chwili stara powróciła z listem w ręku. Hrabina przypatrzyła się uważnie pismu, kopercie i pieczęci i podniosła głowę.
— Służący? — zapytała.
— Tak, pani.
— W liberji?
— Nie.
— Szarak jakiś zatem?
— Tak, proszę pani.
— Znam ten herb — ciągnęła pani de la Motte, patrząc jeszcze na pieczęć i zbliżając ją do lampy.
— Tarcza o dziewięciu złotych kotwicach, czyjeż to?
Szukała chwilę w pamięci, ale daremnie.
— Zobaczymy, co list zawiera! — powiedziała.
I otworzywszy ostrożnie kopertę, ażeby nie uszkodzić pieczęci, przeczytała co następuje:
„Pani, wiadoma osoba może być jutro wieczorem u pani, jeżeli jej zechcesz drzwi swoje otworzyć“.
— I to wszystko?...
Hrabina znowu zaczęła szukać w pamięci.
— Do tylu osób pisałam. Zaraz, do kogo pisałam?.. Bóg wie do kogo. Czy to męzczyzna mi odpowiada, czy kobieta?... Pismo zwyczajne... charakter prawdziwie se-
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/124
Ta strona została przepisana.