Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/134

Ta strona została przepisana.

— A! pani jesteś księżną, — powiedział z lekkim odcieniem ironji.
— Jestem z domu Walezych, tak samo jak Wy, Ekscelencjo de Rohan. Oto wszystko, co mi wiadomo — odparła.
Słowa te, wypowiedziane z majestatem nieszczęścia, buntującego się w majestacie kobiety, czującej, że jest zapoznaną, były tak harmonijne i pełne godności zarazem, iż księcia obrazić nie mogły, a musiały wzruszyć mężczyznę.
— Pani — rzekł — zapomniałem, że pierwszym moim obowiązkiem było poproszenie pani o przebaczenie. Zawiadomiłem, że przybędę wczoraj; zmuszony asystować w Wersalu, przy recepcji pana de Suffren, zmuszony się też znalazłem odłożyć na dziś przyjemność odwiedzenia pani.
— Ekscelencja uczynił mi wielki zaszczyt i tak, iż dziś raczył sobie o mnie przypomnieć, to też hrabia de la Motte, małżonek mój, tem więcej złorzeczyć będzie wygnaniu, do którego nędza go przykuła, że nie miał szczęścia obecnym być przy tak dostojnej wizycie.
Słowo małżonek zbudziło uwagę kardynała.
— Pani sama mieszka? — zapytał.
— Zupełnie sama, ekscelencjo.
— To pięknie, jak na kobietę młodą i ładną.
— To zupełnie naturalne, jak na kobietę, która nie na swojem miejscu byłaby w każdem towarzystwie, prócz tego, od którego oddala ją ubóstwa.
Kardynał zamilkł.
— Heraldycy jednakowoż nie stwierdzają widocznie genealogji pani?
— Naco mi to? — odrzekła wzgardliwie Joanna, odgarniając zręcznym ruchem upudrowane loczki ze skroni.
— Pani — rzekł — chciałbym wiedzieć, w czem jej mogę być pożytecznym?
— Ależ w niczem, ekscelencjo.
— Jakto w niczem?
— Wasza eminencja zaszczyca mnie...
— Mówmy otwarciej.
— Szczerszą, niż teraz jestem, już być nie potrafię.
— Przed chwilą użalała się pani — powiedział de Rohan, spoglądając dokoła, jakgdyby chciał przypomnieć Joannie, co mówiła o urządzeniu mieszkania.
— Zapewne, że się użalałam.