w Wersalu i dwie osoby tylko tam widziałam: doktora Luis, który w szpitalu doglądał był ojca mojego — i barona de Taverney, któremu byłam polecona.
— Cóż baron powiedział pani?... jemu właśnie łatwoby przyszło zbliżyć cię do królowej.
— Odpowiedział mi, że postępuję bardzo niezręcznie.
— Jakto?...
— Że za tytuł do łaski królewskiej przedstawiam pokrewieństwo, które może tylko przykrość sprawić Jej Królewskiej Mości, bo ubodzy krewni nigdy nie są pożądam.
— To doskonale maluje barona, egoistę i gbura — zauważył książę.
I, przypomniawszy sobie wizytę Andrei u hrabiny, pomyślał:
— To dziwne, ojciec usuwa proszącą, a królowa przyprowadza jego córkę. Coś z tych sprzeczności musi wyniknąć przecież.
— Słowo szlacheckie!... — odezwał się głośno de Rohan — że nie mogę wyjść z podziwu, patrząc na osobę z najwyższej sfery, która nigdy ani króla, ani królowej nie widziała.
— Na portretach jedynie — wtrąciła ze śmiechem Joanna.
— A zatem! — zawołał kardynał, przekonany ostatecznie o szczerości hrabiny, — ja, jeżeli będzie tego potrzeba, zawiozę panią do Wersalu i wszystkie drzwi każę ci otworzyć.
— O! monsiniorze, tyle dobroci!... — wykrzyknęła hrabina, rozradowana.
Kardynał przysiadł się bliżej.
— Niepodobna — rzekł — aby wkrótce cały świat nie zajął się panią.
— Niestety! — odparła Joanna z rozkosznem westchnieniem — czy książę szczerze w to wierzy?...
— Jestem zupełnie tego pewny.
— Pochlebiasz mi, ekscelencjo — powiedziała i spojrzała uważnie na kardynała.
Rzeczywiście, nagła bardzo zmiana mogła zadziwić hrabinę, traktowaną przed dziesięcioma minutami z lekceważeniem prawdziwie książęcem.
Pan de Rohan, znawca kobiet, zmuszony był przyznać w duchu, że niewiele widział osób równie ponętnych.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/140
Ta strona została przepisana.