wyższością moralną i fizyczną intruza, co tak bezczelnie rozgospodarował się w cudzem mieszkaniu.
Doszedł nareszcie do piętra, gdzie go oczekiwała Oliwja.
Szpadę miał w pochwie i mruczał coś przez zęby.
Oiiwja porwała go za ramiona, popchnęła do przedpokoju i zamknęła drzwi na dwa spusty, jak obiecała.
Nieznajomy, oddalając się, posłyszał początki walki, posłyszał klapsy, kułaki i trzaskania dłoni. Z odgłosem klapsów mieszał się grzmiący głos Beausire‘a i niezwykle donośny głosik Oliwji. Nieznajomy mówił sobie, odchodząc.
— Nigdybym nie przypuszczał, ażeby ta kobieta, tak onieśmielona przybyciem swego kochanka, na taki opór zdobyć się mogła.
Nie myślał jednak tracić czasu na oczekiwanie rezultatów zajścia.
Podążył na róg małej uliczki Anjou-Dauphine, gdzie znalazł oczekującą karetę.
Szepnął słówko jednemu ze swoich ludzi, a ten odszedł zaraz, aby zająć pozycję naprzeciw okien Oliwji, zagłębić się w ciemnej framudze muru i oczekiwać.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/169
Ta strona została przepisana.