Beausire‘a mocno zdziwiło to, iż drzwi zamknęły się za nim na dwa spusty, potem zdziwiło go, iż Oliwja krzyczała tak głośno — nareszcie, najwięcej to, że, gdy wszedł do pokoju, nie zastał już wstrętnego rywala. Rozpoczął poszukiwania, groźby, wołania. Jeżeli schował się, to znaczy, że stchórzył, jeżeli stchórzył, to Beausire był zwycięzcą. Oliwji udało się nareszcie zmusić pijanego do zaniechania poszukiwań i do odpowiedzi na pytania. Beausire. przycichłszy na chwilę, znowu jednak zaczął się srożyć i głos podnosić. Oliwia, nie poczuwając się do winy, ponieważ przedmiot zajścia został usunięty, krzyczała tak głośno, iż Beausire, zniecierpliwiony, chciał ręką zamknąć usta kochanki. Źle jednak nieborak obliczył: Oliwia inaczej zrozumiała jego gest, dążący do zgody. Ręce ku twarzy skierowanej, stanęła w drodze jej ręka tak zwinnie i tak szybko, jak przedtem szpada nieznajomego. Ruchem błyskawicznym odbiła rękę pijanego i wymierzyła mu potężny policzek. Beausire nie pozostał dłużnym i wycisnął pięć swoich palców na jej rumianym buziaku. Był to jeden ustęp z rozmowy, jaką nieznajomy, odchodząc, pochwycił uchem. Wyjaśnienie, zaczęte w ten sposób, szybko doprowadza do rozwiązania. Oliwja na uderzenie Beausir‘a odpowiedziała ciężkim i niebezpiecznym pociskiem — dzbankiem fajansowym; ten młyńcem laski odparł pocisk, ale laska, frunąwszy w powietrze, stłukła w przelocie kilka filiżanek, zmiażdżyła świecę i utknęła na ramieniu młodej kobiety. Poprowadzona do wściekłości, rzuciła się na Beausir‘a i wpiła mu w szyję swoje palce.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/170
Ta strona została przepisana.
XX
ZŁOTO