— Masz dwadzieścia pięć luidorów.
— Jakim sposobem mam mieć dwadzieścia pięć luidorów. Co ci się przywidziało?...
— Ależ te, coś pozbierał.
— Oliwjo, Oliwjo, czyż to pięknie?...
— Co przez to rozumiesz?...
— Oliwjo, dałaś mi je przecież.
— Nie mówię, żebyś ich nie dostał; lecz gdybym ci je dała teraz, to nie powróciłbyś. Idźże już i wracaj prędko.
— Do licha!... masz rację — rzekł nicpoń. — Miałem zamiar nie wrócić...
— Dwadzieścia pięć minut czasu, czy słyszysz?... — zawołała.
— Słyszę.
Wyszedł w surducie bez pół, na miejscu których samotna szpada kołysała się swobodnie, koszula wystawała mu wielką bufą pomiędzy kamizelką i pasem dolnego ubrania, według mody z czasów Ludwika XIII.
Podczas gdy nicpoń zdążał w stronę ulicy de la Seine, Oliwja skreśliła następujące słowa:
„Pokój podpisany, podział zrobiony, bal przyjęty. O drugiej będziemy w Operze. Będę miała białe domino z błękitną kokardą na lewem ramieniu“.
Owinęła w papier odłamek stłuczonego dzbanka i, wywychyliwszy głowę przez okno, rzuciła go na ulicę.
Lokaj chwycił zdobycz i uciekł.
Beausire w trzydzieści minut był już zpowrotem, a ciągnęło za nim dwóch chłopców krawieckich, niosących dwa wykwintne domina w cenie osiemnastu luidorów, pochodzące z magazynu dostawcy królowej i jej dam honorowych.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/174
Ta strona została przepisana.