Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/183

Ta strona została przepisana.

— Tak jest... do małych apartamentów, monsiniorze.
— Daję słowo, hrabino, żeś jest dla mnie żyjącą zagadką. Zagadką zresztą tak piękną, że z rozkoszą całuję jej ręce.
— Błagam cię, monsiniorze, nie zapominaj — odparła chłodno Joanna — że ani gryzetką, ani aktorką nie jestem; że jeżeli nie do mojego męża, to wyłącznie do siebie tylko należę, że gdy uważam się za równą każdemu osobnikowi tego królestwa, wybiorę sobie jawnie i nieprzymuszenie, wtedy gdy zechcę, mężczyznę, który podobać mi się potrafi. Szanuj mnie więc, monsiniorze, a uszanujesz tym sposobem szlachetne rody, do których należymy oboje.
Kardynał powstał.
— Chcesz zatem, hrabino, bym cię pokochał, stale i poważnie?
— Tego nie mówię — kardynale — mówię tylko, że ja chcę pokochać ciebie. Wierzaj mi, że jeżeli czas ten nadejdzie, sam to odgadniesz łatwo; — w przeciwnym razie, chętnie cię uwiadomię. Bo czuję się dość młodą jeszcze i nie lękałabym się pierwsza dać ci zachętę. Człowiek uczciwy nie odepchnie mnie, jak sądzę.
— Hrabino — odparł kardynał — zaręczam, że jeśli tylko to odemnie będzie zależeć, pokochasz mnie i pewnością.
— Zobaczymy.
— Hrabino, jesteś kobietą, którą szczerze uwielbiałbym...
Westchnął.
— Którą szczerze uwielbiałbym... — powtórzyła Joanna — gdyby?...
— Gdyby pozwoliła na to — pośpieszył kardynał z odpowiedzią.
— Monsiniorze, pozwolę ci na to może, gdy szczęście uśmiechać mi się będzie. Nie chcę nagle sprowadzać cię do moich kolan.
— Wynika z tego — odrzekł kardynał — że zamykasz mnie w kole niemożliwości.
— Jakto?
— Nie pozwalasz mi starać się o twoje względy.
— Bynajmniej. Czyż klęczenie i sztuki kuglarskie — ją jedynym na to sposobem?