— Do djabła!... — odezwał się Richelieu — nie tak to łatwo, jak napić się tokaju! Baron powąchał płyn i zachęcony widocznie jego balsamicznym zapachem, a różowym kolorem, wychylił cudowny napój. Natychmiast poczuł dreszcz w całem ciele a krew stara, drzemiąca, zaczęła żywo od nóg do serca przebiegać. Skóra pomarszczona wygładziła się, oczy, zakryte obwisłemi powiekami, zajaśniały blaskiem młodości, ręce trząść się przestały. Głos odzyskał młodą wibrację, a nogi moc i sprężystość, właściwe najpiękniejszym dniom wiosny życia. Cudowny eliksir spełnił dzieło swoje zdumiewająco. Jednogłośny okrzyk rozległ się po sali. Taverney, który dotąd dziąsłami leniwie żuł potrawy, porwał nóż i widelec, przysunął talerz, nabrał jakiejś potrawy i chrupał kostki, mówiąc, iż czuje odrastające zęby, silne jak w latach dwudziestu. Jadł, pił, śmiał się uradowany, wprawiając przez pół godziny w podziw otaczających; następnie, stopniowo zaczął się garbić, opadać, gasnąć, niby lampa, w której oliwy nie stało.
Najpierw czoło pokryły zmarszczki, potem oczy zaszły mgłą, potem znikł apetyt i nogi trząść się poczęły.
— Boże mój — westchnął.
— Co się stało? — zapytali wszyscy.
— Co? — żegnaj młodości!
I jęknął boleśnie i łzy twarz mu zalały.
Całe zgromadzenie, na widok tak gwałtownej przemiany, pogrążyło się w głębokim smutku.
— To rzecz zupełnie naturalna, szanowni panowie — rzekł Cagliostro — wlałem baronowi trzydzieści pięć kropli eliksiru życia i na tyleż minut odmłodniał.
— O! jeszcze, jeszcze chwilkę chociaż, panie hrabio — szeptał starzec błagalnie.
— Nie, niepodobna, druga taka próba zabićby pana mogła — odrzekł Cagliostro.
Pani Dubarry, znająca z własnego doświadczenia zalety eliksiru, najciekawiej śledziła tę scenę. W miarę jak Taverney młodniał, oczy hrabiny jaśniały; śmiała się, klaskała w ręce, i zdawało się, iż rzuci się na Cagliostra, iż wydrze mu z rąk życiodajny napój.
Z chwilą zaś, gdy Taverney powracał do zwykłej starości — rzekła smutno:
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/20
Ta strona została przepisana.