W chwili, gdy Oliwja, zdumiona znakomitem imieniem które wymówiło błękitne domino, stanęła wyprostowana ażeby przypatrzeć się lepiej, dwa inne domina, unikając gwarnego tłumu, schroniły się u wejścia do galerji.
— Oprzyj się o ten filar, hrabino — odezwał się głos, który uczynił silne wrażenie na blękitnem dominie.
Jednocześnie wielkie domino pomarańczowe, które znamionowało raczej siłacza, aniżeli gładkiego dworaka, przebiło się przez tłumy i szepnęło błękitnemu:
— To on!
— Dobrze — odpowiedziało błękitne.
I skinieniem oddaliło żółte domino, poczem, zwracając się do Oliwji, szepnęło do ucha:
— Słuchaj, malutka, teraz na nas przyszła kolej pobawić się trochę. Teraz właśnie nastręcza się ku temu sposobność.
— Jaka?
— Czy widzisz to czarne domino? jest to pewien niemiec, a mój przyjaciel. Zwiódł mnie, iż nie przyjdzie na bal, tłumacząc się migreną.
— A ty powiedziałeś mu także, że nie będziesz?
— Tak.
— On jest z kobietą?
— Tak.
— Kto ona?
— Nie znam jej. Podejdźmy do nich. Udasz, że jesteś niemką i ust nie otworzysz nawet, aby nie poznano cię po paryskim akcencie.
— Wybornie. A ty będziesz intrygować?
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/201
Ta strona została przepisana.
XXIV
BAL W OPERZE