Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/214

Ta strona została przepisana.

zdaję mi się, że nigdy miłość własna nie powinna iść przed rachubą.
— Nic nie rozumiem — odrzekł Beausire.
— I my nic nie rozumiemy — odezwało się szanowne zgromadzenie.
— Mniejsza o to. Pan de Beausire chciał dowieść, ze pierwszy zwąchał interes.
— Jaki interes?... — spytali obecni.
— Interes dwumiljonowy!... — zawołał Beausire wyniośle.
— Dwumiljonowy!... — powtórzyli stowarzyszeni.
— A najpierw — pośpieszył dodać portugalczyk — przesadzasz pan, niepodobna, ażeby interes takiej sumy dosięgnął. Zaraz panu dowiodę.
— Ależ nikt z nas nie wie jeszcze, o czem chcesz mówić — zauważył bankier.
— Tak, chociaż tem niemniej z uwagą słuchamy — dodał inny.
— Pan pierwszy mów — rzekł Beausire.
— I owszem.
I portugalczyk nalał sobie ogromną szklanicę wina i wychylił ją spokojnie.
— Wiedzcie o tem — rzekł — że nie mówię dla pana de Beausire, którego naszyjnik niewart więcej nad miljon pięćkroć sto tysięcy liwrów.
— A! jeżeli o naszyjnik tu chodzi — odezwał się Beausire.
— Tak, panie, czyż nie taki jest pański interes?
— Być może.
— Udaje teraz tajemniczego, gdy sam się już wygadał.
I portugalczyk wzruszył ramionami.
— To coś rzecz zawikłana — pomyśleli zgromadzeni, wrzący z ciekawości — naszyjnik! miljon pięćkroć sto tysięcy liwrów! Co to ma znaczyć?
— Wszystko w dwóch zamyka się słowach — rzekł portugalczyk. — Panowie Bochner i Bossange zrobili dla królowej naszyjnik brylantowy, wartości miljona pięciukroć stu tysięcy liwrów. Królowa go nie przyjęła. Jubilerzy, nie wiedząc, co z nim począć, chowają go. Wielki mają kłopot, bo naszyjnik wymaga szkatuły królewskiej; otóż ja wynalazłem osobę koronowaną, która kupi ten naszyjnik, a tem samem wydobędzie go z kasy ogniotrwa-