usprawiedliwienia pańskie, jeżeli tylko — dodał z pośpiechem — pan sam nie mówi po portugalsku.
— Nie, panie, nie.
— Wyręczę więc pana.
I zamieniwszy parę słów z don Manoëlem, zwrócił się znów do jubilera.
— Jego ekscelencja hrabia de Souza, ambasador najwierniejszy Jego Królewskiej Mości, łaskawie przyjmuje tłumaczenie pańskie i poleca mi zapytać was, czy to prawda, że jesteście jeszcze w posiadaniu pięknego naszyjnika z djamentów?...
— Naszyjnik z djamentów — zwolna odrzekł Bochner — bardzo piękny naszyjnik...
— Tak, ten sam, który był ofiarowany królowej francuskiej — dodał Beausire — a o którym jej Królewska Mość słyszała.
— Pan jesteś przybocznym pana ambasadora?...
— Sekretarzem, panie.
Don Manoël rozsiadł się z miną wielkiego pana, przypatrując się malowidłom ściennym pokoju, wychodzącego na bulwar.
— Zdaje mi się, że pan nie zrozumiał ani słowa — z tego, co mówiłem — odezwał się Beausire do jubilera.
— Jakto, panie? — odparł Bochner zmieszany niecierpliwym tonem Beausir‘a.
— Ponieważ widzę, że jego ekscelencja niecierpliwić się zaczyna, panie jubilerze.
— Przepraszam najmocniej — odparł Bochner, cały czerwony — lecz nie mogę pokazywać naszyjnika bez wspólnika mojego, pana de Bossange.
— To każ pan go tu sprowadzić.
Don Manoël zbliżył się i z miną lodowatą, noszącą cechę wielkości, rozpoczął po portugalsku przemowę, poczem obrócił się plecami i wpatrywał się w szyby.
— Jego ekscelencja mówi, że dziesięć minut już czeka, a nie przywykł do tego nigdzie, nawet u panujących.
Bochner ukłonił się, ujął za sznurek od dzwonka i pociągnął. Wszedł jego wspólnik, pan Bossange. Bochner w dwóch słowach go objaśnił. Bossange zmierzył portugalczyków oczami, — wreszcie zażądał od wspólnika klucza od kasy ogniotrwałej.
Zdaje mi się — pomyślał Beausire — że i porządni lu-
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/229
Ta strona została przepisana.