sięcy liwrów gotówką, podpiszesz, żeś djamenty sprzedał i sam je odwieziesz królowej. Któż tam jest panów bankierem?
— Panowie Nunez Balboa bracia.
Don Manoël podniósł głowę, mówiąc z uśmiechem:
— To są moi bankierzy.
— To są bankierzy jego ekscelencji — rzekł Beausire, uśmiechając się także.
Bochner był rozpromieniony, nie miał nawet cienia podejrzeń; ukłonił się na podziękowanie i pożegnanie zarazem.
Nagle jakaś myśl zawróciła go z drogi.
— Cóż tam jeszcze? — niespokojny zapytał Beausire.
— Więc słowo już dane? — odezwał się Bochner.
— Tak, dane.
— Z warunkiem...
— Z warunkiem potwierdzenia układu przez pana Bossange, wszak o tem już mówiliśmy.
— Zachodzi jeszcze jedna okoliczność — dodał Bochner.
— A!
— Panie, jest to rzecz nader subtelna, a honor imienia portugalskiego zanadto potężny, aby jego ekscelencja myśli mojej nie zrozumiał. Naszyjnik był ofiarowany Jej Wysokości królowej francuskiej. Nie możemy, panie, wypuścić na zawsze naszyjnika z Francji, nie uprzedziwszy o tem królowej. Szacunek, uczciwość sama, wymagają, abyśmy dali pierwszeństwo Jej Wysokości królowej francuskiej.
— To słuszne — rzekł z godnością don Manoël. — Chciałbym bardzo, aby kupiec portugalski tak samo się wyrażał, jak pan, panie Bochner.
— Jestem bardzo szczęśliwy i bardzo dumny z uznania, jakie jego ekscelencja okazać mi raczył. Oto są dwa wypadki przewidziane: potwierdzenie warunków przez pana Bossange i drugi — ostateczna odmowa Jej Wysokości królowej francuskiej. W ciągu trzech dni te kwestje załatwię.
— Z naszej zaś strony — odrzekł Beausire — sto tysięcy liwrów zadatku i trzy przekazy wekslowe po pięćset tysięcy liwrów na poufne zlecenie. Pudełko z djamentami oddane będzie panu naczelnikowi kancelarji amabasady, albo mnie, bo gotów jestem towarzyszyć panu do Lizbony,
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/239
Ta strona została przepisana.