Przy ulicy Montorgeuil, w głębi kratą otoczonego podwórza, wznosił się długi i wąski domek. Był to dom dość głośnego dziennikarza. Redaktor zajmował pierwsze piętro. Parter służył na skład gazet. Dwa wyższe piętra należały do ludzi spokojnych, którzy płacili tanio za nieprzyjemności słyszenia kilka razy do roku zajść hałaśliwych, jakie miewał dziennikarz z agentami policyjnymi i obrażonemi osobami prywatnemi. Dnia tego mieszkańcy domu za kratami, jak go nazywano w dzielnicy, zamykali okna frontowe, aby nie słyszeć kłótni dziennikarza, który, zwykle unikając pogoni, chronił się na ulicę Augustjańską oddzieliłem wyjściem ze swego pokoju. Drzwiczki ukryte otwierały się i zamykały natychmiast; wrzask ustawał, człowiek zagrożony znikał; oblegający znajdowali się sami, oko w oko z czterema strzelcami gwardji francuskiej, których stara sługa sprowadzała naprędce z pobliskiego odwachu na odsiecz.
Dzięki tym zajściom, spokój w domu za kratami wszedł w przysłowie. Pan Réteau wychodził zrana, krążył po bulwarach, placach i ulicach, podpatrywał tam różne śmieszności i różne występki, notował sobie dla pamięci, a potem opisywał w gazecie. Było to pismo tygodniowe. Pan Réteau przez cztery dni polował na wiadomości, przecz trzy następne kazał je drukować, a w dniu ukazania się numeru używał wczasu.
W dniu, o którym mówimy, gazeta ukazała się w siedemdziesiąt dwie godziny po balu w Operze.
Pan Réteau, wstawszy o ósmej, dostał numer świeży, wilgotny jeszcze, z wonią farby drukarskiej pod okładką brudno czerwonego koloru. Zabrał się spiesznie do prze-
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/242
Ta strona została przepisana.
XXXI
DOM DZIENNIKARZA